wieczerza

dodane 13:18

Pierwsze święta kiedy ta radość z przyjscia Jezusa związana była z lękiem i niepokojem były w drugiej klasie gimnazjum. To była pierwsza operacja taty. pierwszy nowotwór i decyzja lekarzy, że tata musi zostać w szpitalu. Rodzeństwo było w Poznaniu w odwiedzinach w szpitalu. Z nieba sypał śnieg, opóźnienia pociagów i ta cisza bo tylko z mamą w mieszkaniu oczekując na przybycie rodzeństwa... Wigilia bez łez bo z babcią - mamą taty, tak miało być - wszystko przez uśmiech mimo wszystko, żeby babcia się nie załamała... 

Kolejne podobne święta - po 5 latach. Tym razem juz po diagnozie jednak przed operacją. Tata na talerzu polożył najmniejszy kawałek ryby i jadł go całą wieczerzę wigilijną... Dzielenie opłatkiem związane było ze łzami w oczach. Przede wszystkim mamy. Pamiętam, że wtedy jeszcze miałam ogromną nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że to tylko mała operacja - usuną nowotwór i będzie dobrze... Nikt nie spodziwał się że ingerancja chirurgiczna będzie tylko po to aby wstawić sondę do żałądka...

Rok później tata był już osłabiony... kilka tygodni przed wigilią doświadczylismy pierwszej poważniejszej sytuacji - krwotok z żałądka... To był już moment kiedy czułam, że to nie jest takie proste, że tata zbliża się do końca a może do początku swojego życia. 

Wieczerza wigilijna w 2008 roku była przepełniona łzami.... Nikt nie potrafił złozyć życzeń. Mama, rodzeństwo i ja - wszyscy płakaliśmy, Potem jakoś przez łzy chcieliśmy poczuć radość Betlejemskiej Nocy.... 

I tak już 4 rok bez taty. Siadamy przy stole i jest pusto i cicho... 

 

"przyjdź na świat by wyrównać rachunki strat, aby zając wśród nas puste miejsce przy stole"

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 03.05.2024

Ostatnio dodane