Familiaris Consortio - punkt 84

dodane 12:39

Ks. Wojciech Węgrzyniak napisał:

"Zatrzymam się tylko na pkt. 84, który najczęściej jest przywoływany w dyskusji na temat Komunii dla rozwodników. Jan Paweł II pisze:

1) „Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji. Zachodzi bowiem różnica pomiędzy tymi, którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni, a tymi, którzy z własnej, ciężkiej winy zniszczyli ważne kanonicznie małżeństwo. Są wreszcie tacy, którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci, często w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne.”

Papież mówi o różnych sytuacjach. I to jest zrozumiałe. Ale na dzień dzisiejszy nic z tego nie wynika. Nie ma żadnej różnicy duszpasterskiej w podejściu do tych trzech grup osób, o których mówi Ojciec święty. Nawet jeśli nie chodzi o różnicę w dopuszczeniu do Komunii, to jednak musi zaistnieć jakiś model, który weźmie na serio te słowa Ojca Świętego".

Źródło: http://blog.gosc.pl/ksWojciechWegrzyniak/2015/10/21/uwagi-marginalne-w-sprawie-komunii

W cytowanym fragmencie "Familiaris Consortio" mowa jest o rozeznaniu i rozróżnieniu winy za rozpad małżeństwa. Nasuwa się pytanie, czemu ma służyć to rozeznanie - to rozróżnienie czynione przecież dla miłości prawdy. Czy dla dobrze przeżytego sakramentu pokuty i pojednania, czy też dla usprawiedliwienia cudzołóstwa tych małżonków, którzy zostali skrzywdzeni, porzuceni i weszli w cudzołożny związek? Przecież ważna przysięga małżeńska w jednakowym stopniu dotyczy i zobowiązuje wszystkich sakramentalnych małżonków  na dobre i złe - zarówno tych, co skrzywdzili jak i tych, co zostali skrzywdzeni, gdyż nie ma w niej żadnych dodatkowych klauzul. Niestety tej fundamentalnej prawdy zabrakło w wyjaśnieniu tego rozróżnienia. Czy intencją papieża Jana Pawła II, który w adhortacji Familiaris Consortio (n. 84) wskazał na to rozróżnienie było rozeznanie win każdego z małżonków w celu ich wyznania w sakramencie pokuty i pojednania, czy też usprawiedliwienie aktualnej sytuacji trwania w grzechu cudzołóstwa? Według mnie Janowi Pawłowi II, kiedy zalecał rozróżniać opuszczonych i tych, którzy opuścili, chodziło tylko o to, żeby duszpasterze dobrze przyjrzeli się każdej indywidualnej sytuacji i zobaczyli ją w prawdzie – widocznie jest to dla niego wartościowe samo w sobie, bo nic z tego dalej nie wynika.

Niestety, daje się zauważyć, że wielu skrzywdzonych małżonków, którzy zostali porzuceni, ale także i niektórzy księża dopatrują się w tym fragmencie Familiaris Consortio (n. 84) furtki do usprawiedliwiania życia w ciężkim grzechu cudzołóstwa. Na dowód tak rozpowszechnionego myślenia nie tylko wśród małżonków, ale i wśród  księży podaję następujący przykład: Dwa lata temu w numerze 34/2012 ogólnopolskiego tygodnika dla rodzin Przewodnik Katolicki ukazał się artykuł pt. Żeby się nie rozwiedli drugi raz. W ww. artykule, który bardzo mocno dotknął nie tylko środowisko Sycharowiczów znajduje się następujący fragment wypowiedzi o. Mieczysława Łusiaka SJ duszpasterza związków niesakramentalnych:

"Istnieje również możliwość podjęcia decyzji o życiu w białym małżeństwie, jak brat z siostrą. – Na to rozwiązanie ludzie decydują się niezwykle rzadko, zwykle wówczas, gdy współżycie w naturalny sposób, na przykład ze względu na stan zdrowia, ustaje – mówi o. Łusiak. – Ja osobiście nie spotkałem się z przypadkiem, żeby ludzie pod wpływem bycia w duszpasterstwie zdecydowali się na taki krok. Paradoksalnie bierze się to stąd, że duszpasterstwo zbliża ludzi do siebie i wzmacnia ich więź. Kiedyś ktoś powiedział mi, że najbardziej ceni właśnie to moje zaangażowanie: że pomagam ludziom, by nie rozwiedli się po raz drugi. By przynajmniej to drugie małżeństwo im się udało. Nie wiem, czy gdybym nalegał na to, żeby zaprzestali współżycia, nie oddaliłbym ich od siebie..." 

Źródło:  www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2012/Przewodnik-Katolicki-34-2012/Rodzina/Zeby-sie-nie-rozwiedli-drugi-raz

Czytając o powyższych sposobach pomocy małżonkom uwikłanym w niesakramentalne związki, wielu z nas wiernych powołaniu małżonków poczuło się tak, jakbyśmy byli po raz drugi zdradzeni. Bardzo nas zaniepokoiło to, że nasi małżonkowie, którzy nas zdradzają mogli/mogą przeczytać ten artykuł i dojść do wniosku, że nie muszą się czuć moralnie zobowiązani do powrotu do nas, do naszego małżeńskiego przymierza z Bogiem. A wręcz przeciwnie, mogą się czuć zachęceni do pozostania w swoich drugich związkach.

Ks. Wojciech Węgrzyniak napisał:

"3) „Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”.

Problemy są dwa. Jeden biblijny. Św. Paweł pisze: „Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża! Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony.” (1 Kor 7,10-11). W tym świetle Papież nie powinien dać zgody na udzielanie Komunii osobom żyjącym wstrzemięźliwie w powtórnych związkach. Św. Paweł pisze jasno, że albo wracamy do prawdziwego męża, albo żyjemy samotnie. Drugi problem jest natury życiowej. W świetle tekstu papieża może dojść do następującej sytuacji. On ją zostawił z dzieckiem. Poznał kogoś nowego. Związał się. Mają dzieci. Małżonka jednak czeka na niego, może i nawet dostaje alimenty, ale nadal kocha męża. On ze swoją nową „żoną” decydują się po pewnym czasie na wstrzemięźliwość seksualną, żeby móc przystępować do Komunii. Czy jednak to jest fair? Czy ktokolwiek pomyślał, jak się będzie czuć jego prawdziwa żona, patrząc jak mąż przystępuję do Komunii, a po Mszy bierze konkubinę pod rękę? Słabość tego punktu adhortacji polega na tym, że za bardzo łączy małżeństwo z seksem. Czy samo życie w związkach niesakramentalnych nie przeczy oblubieńczemu obrazowi Chrystusa i Kościoła? Czy rzeczywiście małżeństwo jest tylko wtedy jak jest współżycie? Jak często? To prawda, że tylko w małżeństwie dozwolone jest współżycie. Ale też prawdą jest, że Józef i Maryja byli małżeństwem legalnym i ważnym".

Bardzo dziękuję Księdzu na zwrócenie uwagi na te ogromnie ważny problem. Byłoby ogromną krzywdą i niesprawiedliwością wobec otwartego na pojednanie i powrót sakramentalnego współmałżonka, gdyby w opisanej przez Księdza sytuacji nieprawy "biały niesakramentalny związek" miał pierwszeństwo przed powrotem prawowitych sakramentalnych małżonków do siebie. Przydałoby się jakieś doprecyzowanie w tym miejscu adhortacji (p. 84), przynajmniej takie jednoznaczne dopowiedzenie, z którego wynikałoby, że sakramentalny współmałżonek (również ten, który był krzywdzicielem, a nawrócił się), który jest otwarty na pojednanie i powrót do współmałżonka, ma pierwszeństwo.

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024