ON i ja..., moje wędrowanie...
poszukiwanie...
dodane 2015-03-18 23:56
Który to już raz słucham tej samej Ewangelii? Mały Jezus w świątyni, zatroskani rodzice poszukujący swojej Zguby. I te, nie do końca zrozumiałe słowa Jezusa: „Czemuście Mnie szukali?”
Przecież ja ciągle szukam Jezusa i co chwila tracę Go z oczu. Wciąż zapominam o tym, że stale przy mnie jest. Nie wsłuchuję się, gdy do mnie mówi. Czy to znaczy, że nie mam Go szukać? A może chodzi o to, że szukam Go nie tam, gdzie trzeba i nie wtedy, gdy jest ku temu najsposobniejszy czas? No właśnie, może źle szukam. Maryja i Józef też źle szukali? Powinni byli wiedzieć, że trzeba od razu udać się do świątyni?
Moje serce, myśli zaprzątnięte tysiącem spraw, nie mają chwili, by się zatrzymać, znaleźć czas, a może bardziej ochotę i siłę, by pobyć z Nim sam na sam. Czuję ostatnio zbyt dużo pośpiechu, gwaru, braku wyciszenia, ale zarazem głęboki pokój i pewność Jego obecności. Taki niedosyt i jednoczesne napełnienie. Niepokojące myśli, smutne odkrycia prawdy o sobie, a równocześnie radość z małych zwycięstw, z mojej pracy, z chwili powrotu do domu. Smutek samotności, ale także poczucie szczęścia w odkrywaniu jego piękna.
Który to już raz słucham tej samej Ewangelii? Mały Jezus w świątyni, zatroskani rodzice poszukujący swojej Zguby. I te, nie do końca zrozumiałe słowa Jezusa: „Czemuście Mnie szukali?”
Licząc zbytnio na samą siebie, na własne siły, wmawiając sobie, że to wszystko po to, by odnaleźć Jezusa wydłużam czas poszukiwań. A ja przecież nie muszę Go szukać, bo On stale jest przy mnie. Trzeba mi tylko to zauważyć w odczuwanym spokoju, radości i szczęściu, ale też, gdy mi smutno, gdy nic nie wychodzi, gdy inni ranią. Nie muszę Go szukać – On jest na wyciągnięcie ręki.
„Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Od chwili chrztu do Niego należę, całe moje życie do Niego należy. Kiedy o tym zapominam tracę także Jezusa sprzed swoich oczu…