ON i ja..., moje wędrowanie...
pogańska pobożność?
dodane 2014-06-16 09:17
"Micheasz zaś mówił dalej: 'Oto Pan dał teraz ducha kłamstwa w usta tych twoich proroków. Pan bowiem zawyrokował twoją zgubę'" 2 Krn 18; "A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi" Mt 5
Czyż nie jest tak, że wybieram dla siebie te słowa Jezusa, które są mi wygodne? A te bardziej wymagające pozostają tylko w sferze religijnych frazesów, o których chętnie mówię, ale nie mam zamiaru według nich żyć? Mam miłować wroga? W dodatku przebaczyć, gdy rani? No właśnie, kto z nas nie stanął przed takim dylematem...
Czyż nie jest tak, że wtedy, gdy mam (jak wzywa do tego Jezus) wybaczyć wrogowi, szukam wokół siebie potwierdzenia, że powinnam jednak odpłacić za krzywdę? Czy tak, jak król Achab zgromadził wokół siebie aż 400 proroków, którzy mu jednomyślnie "prorokowali", by ten był zadowolony, by było po jego myśli i ja nie zasięgam opinii tych, u których znajdę usprawiedliwienie dla siebie? Milczę zaś wobec tych, którzy mogą mnie zganić, wytknąć błąd.
Bywa, że nawet w Słowie Bożym szuka się potwierdzenia własnego stanowiska, a czasem wytknięcia innym błędu, by odwrócić uwagę od swoich grzechów, błędów, braku miłości.
Czy to przypadkiem nie jest próba manipulowania Bogiem? Taka pogańska religijność, co nie chce słuchać o tym, że trzeba się nawrócić? Przewartościować stare utarte schematy, które wżarły się we mnie tak, że stanowią już całość. Zmienić myślenie, które zadawala się wyłącznie religijnymi sloganami.
Jaka jest naprawdę moja pobożność? Czy przypadkiem od lat nie tkwię tylko w jej pozorach?