ON i ja..., moje wędrowanie...
prowokować?
dodane 2014-04-12 10:14
Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże — a Pisma nie można odrzucić - to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: «Bluźnisz», dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? J10
Jezus, wydawać by się mogło, celowo prowokuje swoich przeciwników i to coraz dobitniej. Ktoś powie, po co dolewać oliwy do ognia, skoro wiadomo, jaki będzie efekt końcowy. Nie trudno się domyślić, że ci, którzy liczą się w społeczeństwie, mają coś w nim do powiedzenia, że mogą nawet skazać na śmierć.
Jezus długi czas milczał, teraz coraz mocniej wchodzi w konflikt ze swoimi przeciwnikami. Po co?
Są sytuacje i w moim życiu, że lepiej zamilknąć, nie prowokować dociekaniem prawdy, wykazywaniem komuś błędów. Ale bywa i tak, że dochodzenie prawdy jest sprawą nadrzędną. Wtedy trzeba się po jej stronie opowiedzieć, nawet za cenę szykan, utraty popularności czy życzliwości.
Czy przypadkiem nie jest u mnie na odwrót? Mądrzę się wówczas, gdy jest to najmniej konieczne, a milknę (ze strachu z obawy przed wyśmianiem, odrzuceniem?), gdy prawda jest w sprawie najważniejsza, najistotniejsza?