ON i ja..., moje wędrowanie...
(nie)przyjaciele?
dodane 2014-03-15 10:30
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Mt 5
Z każdym dniem narasta natężenie słów Jezusa odnośnie mojej relacji z drugim człowiekiem. Nie ma przypadków, skoro w ten sposób je odczytuję. Najpierw zachęta do rewizji własnej relacji wobec innych, potem do wybaczenia tym, z którymi nie układa się najlepiej, wobec których pojawia się problem braku miłości z mojej strony.
Dziś Jezus idzie jeszcze dalej, zaprasza mnie na trudniejszy poziom relacji, jaką jest miłość nieprzyjaciół. I choć czuję, że są wokół mnie ludzie wrogo nastawieni, to jestem przekonana, że większość z nich jest tylko w ten sposób przeze mnie postrzegana. Są tego różne przyczyny, zarówno zawinione, jak i niezawinione, często zupełnie nieuświadomione. Co oczywiście mnie nie usprawiedliwia.
W trudnych relacjach bardzo mocno odzywa się mój egoizm i to on utrudnia stanięcie w prawdzie o sobie. Po jakimś czasie przychodzi refleksja. Jednak zrodzone we mnie już wcześniej negatywne emocje przeszkadzają, by popatrzeć pozytywnie, w miarę obiektywnie na tego człowieka.
A jeśli ktoś naprawdę wyrzadza mi krzywdę? Wtedy powinnam w pierwszej kolejności spojrzeć na niego, jak na osobę, która ma problem, a nie obrażać się, obgadywać i żalić się wszystkim wokół. Ogarnąć go modlitwą i milczeć.
Na tym polega, jak myślę, miłość nieprzyjaciół...
Boże, wiekuisty Ojcze, zwróć ku sobie nasze serca, † abym szukając tego, co jedynie jest konieczne, i pełniąc uczynki miłości, * oddawała Tobie należną chwałę. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.