moje wędrowanie...
i znów jestem...
dodane 2014-01-27 21:49
Dawno mnie tu nie było… widzę, że tytuł mojego bloga dość popularny, już kiedyś się tu taki sam pojawił, no chyba, że to jest ten sam tyle, że reaktywowany. Nie wiem, czy zawitam tu na długo, ale dziś zapytał mnie ktoś, co z moim blogiem i to mnie zmotywowało, by tu coś skrobnąć Pomyślałam, że chyba ogarnęło mnie lenistwo. A może powinnam pomyśleć nad zmianą jego formy?
Za mną dość intensywny czas kolędników misyjnych, konferencji i sprawozdań, przede mną wizytacja, a raczej hospitacja księdza wizytatora, a w sercu dziwny spokój. Nieco się we mnie zmieniło. Nabrałam dystansu do niektórych rzeczy, ludzi. Otwarłam oczy na sprawy, które mnie dość mocno jakiś czas temu pochłaniały. Zobaczyłam, że postawy, które ktoś przypisywał innym, tak naprawdę są jego problemem. I myślę, że ze mną jest podobnie. To, co krytykuję, zauważam u innych tak naprawdę w jakiejś części jest moim problemem. Muszę się tej myśli przyjrzeć bardziej szczegółowo…
Minął już półmetek moich ferii. Postanowiłam ten czas wykorzystać na spotkania z ludźmi, których dawno nie widziałam. Uczę się przede wszystkim słuchania, bo mam z tym problem. Zauważam, że sporo ludzi ma potrzebę bycia słuchanym. Te spotkania sprawiły mi ogromną radość, w tym tygodniu jestem umówiona na kolejne, na razie na cztery, choć mam w planie jeszcze może jedno, a może dwa, jak Bóg da trzy?
Ostatnio we mnie jakby mniej ciszy. Jedynie pisanie ikon pozwala mi na chwilę wyciszenia. Mam problem z Adoracją Jezusa, wolę zastąpić ją jakąś modlitwą. Moje myśli tak bardzo wychodzą do przodu, że trudno mi skupić się na moim tu i teraz. Ale może to taki czas, który się skończy, albo zapoczątkuje coś innego, piękniejszego?