moje wędrowanie...
radosny dżdżysty dzionek...
dodane 2013-10-16 19:24
Jechałam do szkoły w rytm pracujących wycieraczek odgarniających rozpryskujące się na szybie małe kropelki dżdżystego deszczu. Z głośnika rozbrzmiewał Grek Zorba. Szare niebo sprawiało wrażenie zbyt wczesnego poranka. A w moim serduchu pojawił się promyk radości, który rozjaśniał tę szarzyznę. Pan Bóg daje mi takie chwile napawające mnie pewnością, że jest tuż obok mnie. Delektowałam się tą chwilą w czasie tych kilku minut drogi…
Minutka dłużej na modlitwie, a potem zbyt późny wyjazd do pracy, a mimo to byłam przed czasem. Dzisiejsza katecheza w klasie piątej, której się obawiałam. Klasa bardzo głośna, a temat dość ambitny. A tu nagle taka cisza i zasłuchanie. Spóźniony bukiet z okazji Dnia Nauczyciela od maluchów.
A teraz zawalona robotą, a tu spokój, że z Nim przecież zdążę z wszystkim. Zawsze mi w tym pomagał. On jest Panem czasu, On może wedle potrzeb wydłużyć minutę, choć ostatnio jakby mi ją skrócił.
Osiem godzin ciągłego mówienia bez dłużenia się lekcji, radość z pracy i skuteczna metoda dyscyplinowania uczniów z pomocą żółtej i czerwonej kartki (pomysł piłkarsko-autorski ;). To dla mnie dość zaskakujące, że podniesienie kartki powoduje sztywnienie uczniów, podczas, gdy moje słowa przechodzą mimo uszu. Zobaczymy na jak długo ta metoda będzie skuteczna.
Lubię rozmawiać z uczniami, cieszę się, gdy uda mi się wyzwolić na ich buziach uśmiech i radość… nawet gardło nie wysiadło jeszcze.
Bohaterze przypasz miecz do biodra, przeto błogosławi Tobie Bóg...