moje wędrowanie...

"a kupisz mi loda?"

dodane 11:52

"Niy byda suchoł, możesz se godać" – burknął pod nosem na zwróconą mu przeze mnie uwagę, gdy jechaliśmy na Zieloną Szkołę. Mały łobuz, co wszystko robił po swojemu. Nikogo nie słuchał, pyskował i krzyczał. Czasem trzeba było zaryzykować i zostawiać go w miejscu, w którym postanowił, że nie idzie dalej i obserwować go z ukosa. Ostatecznie posuwał się za nami w pewnej odległości. Dał wychowawcy nieźle w kość. Był w innej klasie, nie tej, w której pomagałam.

W drodze powrotnej usiadł w autokarze za mną. Gdy przyszedł czas dzwonienia do rodziców, z oczami pełnych niepokoju czekał, aż ktoś z bliskich oddzwoni (rodzice byli na weselu). W końcu zadzwonili. Rozmawiał z nimi w gwarze, czyli godoł. W końcu zapytał: „Tato, a kupisz mi loda, jak przijada?”

Pomyślałam, że dzieci chwaliły się tym, co im rodzice przygotowali w domu z okazji Dnia Dziecka, jakie prezenty i niespodzianki ich czekają. Zapewne nie uszło to uwadze i uszom tego małego rozrabiaki. Dlatego w kontekście przechwałek o prezentach innych dzieci, pytanie o lody rozrzewniło mnie i to bardzo. Bo w tym krnąbrnym sercu, pojawił się mały, bezradny chłopczyk wołający o miłość. Pytanie o lody było zapewne jej sprawdzianem…

Rodzice nie mogli go odebrać, miał odebrać go brat. Gdy o tym mówił – widziałam w oczach smutek…

I to doświadczenie będę mieć przed oczyma, gdy będę go widzieć w szkolnej ławce. Choć zapewne na lekcjach przysporzy niejeden problem.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane