ON i ja..., moje wędrowanie...

dostrzec Boże prowadzenie...

dodane 11:28

Trudno mi zauważać, że w takich, czy innych sprawach realizuję Bożą wolę. Nie wiem, jaka ona jest wobec mnie i czy wybory zgodne z moimi nastrojami, pragnieniami, oczekiwaniami są realizowaniem Bożych zamiarów. Najczęściej podejmuję decyzje bez konsultowania ich z NIM. Nie pytam GO o najprostsze sprawy. A BÓG i tak bez mojego wyraźnego świadomego aktu zgody działa. Tylko ja tego nie zauważam. Buntuję się, gdy coś nie jest po mojej myśli, nie pytam, co Bóg przez codzienne wydarzenia chce mi pokazać. Nie szukam w nich JEGO obecności.

Są jednak takie dni, gdy wyraźnie czuję, że Ktoś pomaga mi podejmować decyzje i to w najdrobniejszych sprawach. Kilka dni temu zaplanowałam sobie, że pójdę na basen rankiem. Wstałam dość wcześnie, jak na moje urlopowe wstawanie, choć raczej nie należę do śpiochów. To, co najpiękniejsze podczas tego urlopu, to budzenie się bez nastawionego budzika. Mimo to, nie wstaję zbyt późno, bo chcę by dzień był jak najdłuższy. No i tych dni, jak się okazuje, nie ma zbyt dużo. Zawsze jest jakiś powód, by budzik wczesnym rankiem dzwonił.

A wracając do tego dnia z zaplanowanym rannym pływaniem. Wstałam, z zamiarem pójścia na poranną Mszę. Kiedy jednak pomyślałam, że wieczorem mam i tak w salkach spotkanie z moimi Wcześniakami i wygodniej mi będzie po nim pójść na Mszę, pozostałam w domku. Z basenu też w końcu zrezygnowałam, chciałam się nacieszyć długim rankiem.

Około godziny dziewiątej, zadzwonił telefon. Koleżanka, która jadąc na konkurs z uczniami dość daleko, napotkała na jakieś problemy ze strony PKP i nie wsiadła do pociągu, gdyż została niewłaściwie poinformowana. Prosiła, bym w internecie sprawdziła połączenia. Potem na plan tamtego miasta i znalazła jej najkrótszą drogę dojścia do szkoły, w której odbywał się konkurs.

Po półgodzinnych poszukiwaniach, udało się nam znaleźć połączenia i drogę. Na konkurs zdążyli.

W chwilę po tym, dzwoni mój Tata, bym pojechała kupić jakąś część do jego samochodu, do sklepu, który jest w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Sprawa była pilna, bo w magazynie była tylko jedna taka część, upewnił się o tym telefonicznie.

Gdybym zrealizowała swój plan, nie mogłabym pomóc ani mojej koleżance, ani Tacie. Ktoś mnie zatrzymał, sprowokował do zmiany planów.

Wydaje się, że to błahe sprawy. Nie na wagę życia, czy śmierci. Ale Pan Bóg prowadzi mnie każdego dnia. Trudność, jaką mam w tym, to zauważenie tego, no i wdzięczność za najmniejszy dowód JEGO obecności.

Czytam tę moją siostrę Faustynę. Po raz kolejny sięgam do jej Dzienniczka. I zachwycam się, nie tyle łaskami, jakimi Bóg ją obdarował, ale pragnieniem pełnienia JEGO woli, jakie w niej tkwiło. To fakt, że miała w pewnym momencie sporą jasność, co do niej, ale jej postanowienia jak najbardziej pasują do realizowania ich w moim życiu, choć nie jestem w zakonie i trudniej mi z tym posłuszeństwem. Bo komu i w jakiej mierze? Mam już kilka jasności, co do mojej pracy, gdy do niej powrócę. No może już na, coraz bardziej, zbliżającej się Zielonej Szkole będzie okazja je zweryfikować ;)

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane