Turcja
pielgrzymowania po Turcji ciąg dalszy
dodane 2013-04-10 10:43
W naszej podróży po Turcji, mieliśmy też dni, kiedy odpoczywaliśmy nad morzem. Wcześniej nad M. Egejskim, potem w 9 dniu pielgrzymki na piaszczystych plażach M. Śródziemnego. Lubię pływać, ale w tych morzach muszę długo oswajać się z silnie słonym smakiem wody. W Kizkalesi jednak nadarzyła się okazja niebywała, by przepłynąć około 200 m do wysepki, na której znajdował się Zamek Dziewicy.
Nie chciałam płynąć tam sama, ale znalazł się ktoś, kto popłynął tam ze mną. Mieliśmy na nogach buty do wody, co ułatwiło nam zwiedzanie ruin, po raz pierwszy w życiu zwiedzałam ruiny zamku w stroju kąpielowym pośród normalnie ubranych turystów. Można tam było oczywiście dopłynąć łódką, stateczkiem lub rowerem wodnym. Mając okulary do wody, dzięki którym mogłam podziwiać przy zanurzaniu głowy (płynąc żabką jest to możliwe za każdym ruchem rąk) różnorodne ławice ryb, a nawet miałam to szczęście zobaczyć tuż u dna płaszczkę. Nie wiem, czy ta mogła być groźna, ale było dość głęboko, więc była daleko od nas. Były momenty, że głębia była tak wielka, że nie widziałam dna. Byłam podekscytowana tą wyprawą, głównie dlatego, że bez większego wysiłku udało mi się pokonać ten dystans w obie strony.
W nocy zamek mienił się różnobarwnymi kolorami świateł.
Po porannej kąpieli, wybraliśmy się wypić w końcu turecką kawę i zobaczyć ruiny drugiego zamku, który stał na lądzie. Okolice nie były tak ekskluzywne, jak wcześniej nad M. Egejskim. Sporo kawiarni i restauracji było pozamykanych, bo widać, dla nich sezon letni już się skończył.
Zamek Dziewicy (XII w) na wyspie - tam płynęłam ;)
widok z hotelu na tenże sam zamek - wydaje się być znacznie bliżej niż widziany z brzegu
kawa po turecku, po jej wypicu pozostały grunt zajmował 1/3 część filiżaneczki
drugi zamek historycznie starszy - Korykos - zbudowany na lądzie
ruiny tego zamku, prawdopodobnie wzniesionego przez piratów z różnych ruin innych budowli;
tutaj widać włożone niepasujące części w mur, po prawej stronie kolumny włożone w mur poziomo
na zdjęciu po prawej widoczny zamek, do którego rankiem płynęłam,
po lewej zalana brama (w dawnych czasach oba zamki były połączone groblą, której pozostałości znajdują się obecnie pod wodą)
byliśmy nielicznymi turystami, a raczej turystkami ;) zwiedzającymi te ruiny, (trzeba było zapłacić za wstęp), ale przy wyjściu spotkała nas niespodzianka - ci, którzy sprzedawali bilety, siedzieli przy stole całą rodzinką, kiedy przechodziliśmy obok, podszedł do nas gospodarz i wręczył każdej kilka kiści winogron, zapewniając nas, że są ekologiczne, co chyba miało znaczyć - umyte, nie zapomnę ich przesłodkiego i niesamowitego smaku
Wieczorem mieliśmy Mszę na tarasie hotelu, na drugi dzień w tym samym miejscu o wschodzie słońca, żałowałam, że nie wzięłam aparatu fotograficznego, by uwiecznić Przeistoczenie na tle wschodzącego słońca, ten obraz jednak pozostanie długo w mojej pamięci...
a to nasz ołtarz z hotelowymi obrusami (wieczorna Msza św.),
na drugi dzień wyjeżdżaliśmy w kierunku przepięknej Kapadocji, na którą czekałam z utęsknieniem