moje wędrowanie...
"Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą.."
dodane 2013-02-10 11:15
Skoro o chwaleniu pojawił się komentarz, przyszły też inne z tym związane refleksje. Może i wczorajsze wydarzenia dnia, o których nie pisałam, także przyczyniły się do tego. A i jedno z czytań z dzisiejszej Liturgii Godzin sprowokowało te myśli.
Rodzice, gdy wychowują swoje dzieci, tak było też w moim przypadku, często stosują chwalenie, nawet za to, co tego nie wymaga. To niestety wprowadza taką życiową postawę żądności pochwał i bycia wciąż chwalonym, zauważonym (choć mogą być też tego inne przyczyny, np. niedowartościowanie, kompleksy). Nie ukrywam, że i mnie chwalenie sprawia przyjemność. Pod jednym warunkiem – że jest wyrazem wdzięczności. Chwalenie za nic powoduje we mnie zażenowanie i raczej źle się w tym momencie czuję. Odczuwam nieszczerość, choć może tak w rzeczywistości nie być. Czasem chwalenie jest potrzebne w procesie wychowawczym i nie tylko, by człowiek uwierzył w swoje możliwości, zwłaszcza, gdy tak nie jest. Pan Jezus też chwalił ludzi za ich wiarę...
Inaczej jest, gdy wymusza się na innych chwalenie, zauważenie, docenienie, dowartościowanie. Kiedy wykorzystuje się każdą sytuację, by o sobie mówić, podkreślać kim się jest i jakie ma się osiągnięcia. Tacy ludzie niestety, w moim oczach tracą na wielkości. Stają się mali, choćby zajmowali nie wiadomo jakie stanowiska. Nie zewnętrzny wygląd, modne stroje, super samochód, praca świadczą o wartości człowieka, ale to, jakim ktoś jest człowiekiem. Jak realizuje swoje życiowe powołanie i jakim jest dla innych. Dla mnie to wyznaczniki wielkości i wartości człowieka. A do tego nie potrzeba słów, kazań, publicznych deklaracji. To się widzi na co dzień, w szarych, zwykłych wydarzeniach dnia. O tym nie potrzeba mówić, tego się po prostu doświadcza w relacji…
I to muszę wziąć pod uwagę wobec siebie, gdy zdarza mi się czymś pochwalić. Choć zawsze wydawało mi się, że dzielę się swoją radością. Bo jeśli mi się coś udaje zrobić, to mnie cieszy. Ale niekoniecznie tak musi być. Dlatego muszę się temu bardziej przypatrzyć. Nie zawsze kieruję się właściwą motywacją, bywa, że liczę się bardziej względami ludzkimi, opinią innych i tym, by dobrze wypaść na zewnątrz. Choć warto wtedy, mimo wszystko, nie rezygnować z tego, co dobre, nawet jeśli okraszone jest nie do końca właściwymi pobudkami. Dobrze jest je sobie uświadamiać i prosić Boga, by je oczyszczał… a brak pochwał i wdzięczoności bardzo dobrze obnaża moje motywacje.
I nie bez przyczyny św. Paweł w dzisiejszym czytaniu z Godziny Czytań (Ga 1,1-12) pisze: „A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa.”
A ja kim jestem?