ON i ja..., moje wędrowanie...
plamki, kropki i pusta powierzchnia...
dodane 2013-01-29 11:18
Pamiętam, że w ramach zagadek i łamigłówek była taka, gdy ktoś pokazując kartkę, na której była jakaś plama, pytał, co widzę. Oczywiście, widziałam plamę, a nie zauważałam całej powierzchni białej kartki, której było znacznie więcej. O czymś podobnym przeczytałam w komentarzu M. Jakimowicza odnośnie eksperymentu, który przeprowadził o. Marco Rupnik.
Na ogromnej białej ścianie namalował pięć jaskrawoczerwonych kropek. „Co widzicie?” – zapytał uczestników rekolekcji. „Pięć czerwonych plam” – odpowiedzieli jak jeden mąż „Tych kilka mikroskopijnych plamek??? A gigantycznej białej powierzchni już nie zauważacie? – zaśmiał się Słoweniec – Tak właśnie – wyjaśniał – działa zło. Jest jaskrawe, krzykliwe. Potężna biała ściana jest niezauważalna. Skupiamy się na kilku okruchach. TUTAJ
I chyba też tak jest w moim postrzeganiu innych ludzi, także samej siebie, różnych sytuacji. Skupiam się na tym, co najbardziej krzyczące, jaskrawe i widoczne, czyli na złu, słabości i niewłaściwych postawach. A nie wkładam wysiłku, by ujrzeć cały potencjał dobra, szlachetności, dobrych intencji, życzliwości, serdeczności, których nie brakuje.
Skupiam się na tym, co mnie dotyka i rani, a nie na obiektywnej rzeczywistości, wielkiej jak cała kartka papieru, czy ściana. Widzę czarną plamę lub kilka jaskrawych kropek, a nie zauważam ogromu miłości i dobra. A co gorsza, nawet, gdy plamki, kropki znikną i pozostanie cała czysta powierzchnia, ja nadal je widzę. Ten obraz niejako koduję w sobie i trudno mi uwierzyć, że nie ma już tego, co kiedyś widziałam, czego doświadczyłam, że coś się zmieniło…
Panie otwórz oczy mojego serca, by stały się wrażliwe na miłość, dobre i szlachetne intencje…