ON i ja...
Godzina Czytań...
dodane 2013-01-24 12:07
Z różną aktywnością i zaangażowaniem odmawiam modlitwę brewiarzową. Był czas, że całkowicie od niej odeszłam, potem znów do niej powróciłam i od tego czasu w miarę przy niej trwam. Choć znam motywacje, jakie mną powodowały, gdy ją zaczynałam, to teraz wiem, że Bóg nawet z tych niewłaściwych potrafi wyprowadzić dobro. Teraz, gdy mam więcej czasu jestem też w niej bardziej systematyczna, co jednak nie jest równoznaczne z jej jakością. Bywa różnie...
Dlaczego o niej piszę dziś? Bo na dzień, w którym wspominamy św. Franciszka Salezego przeznaczony jest w Godzinie Czytań fragment z jego Filotei. Za każdym razem, gdy go czytam, trafia do mnie. Stąd czytając słowa po raz kolejny, są mi znajome, nie czytam ich jakby jawiły się przed mymi oczyma po raz pierwszy, co z niektórymi tekstami się dość często zdarza...
Ten fragment jest naprawdę piękny. Bo ustawia pewne sprawy mojej religijności i jej praktykowania. Często tęsknię za tym, by móc mieć więcej czasu dla NIEGO. A potem, gdy go nie mam, mam wyrzuty sumienia. A św. Franciszek Salezy to wyjaśnia i od razu jakoś lepiej robi mi się na sercu. Już nie wyrzucam sobie, że nie ma we mnie duchowści pustelnika ;o))
O oto ten fragment:
Inaczej rozwijać ma pobożność człowiek wyżej postawiony, inaczej rzemieślnik lub sługa, inaczej książę, inaczej wdowa, inaczej dziewica lub małżonka. Nawet i to nie wszystko. Trzeba jeszcze, aby każdy rozwijał pobożność odpowiednio do swych sił, zajęć i obowiązków.
Powiedz mi, proszę, Filoteo, czy byłoby rzeczą właściwą, gdyby biskupi zapragnęli żyć w samotności jak kartuzi, gdyby ludzie żonaci nie więcej starali się o powiększenie dóbr materialnych niż kapucyni, gdyby rzemieślnik cały dzień spędzał w kościele jak zakonnik, a znowu zakonnik był wystawiony na wszelkiego rodzaju spotkania i sprawy, jak ci, którzy zobowiązani są śpieszyć bliźnim z pomocą, na przykład biskup? Czyż taka pobożność nie byłaby śmieszna, nieuporządkowana i nieznośna? A tymczasem tego rodzaju pomyłki i nieporozumienia zdarzają się bardzo często.
Otóż nie, moja Filoteo: pobożność, jeżeli jest prawdziwa i szczera, niczego nie rujnuje, ale wszystko udoskonala i dopełnia. Kiedy zaś przeszkadza i sprzeciwia się prawowitemu powołaniu lub stanowi, z pewnością jest fałszywa.
Pszczoła tak zbiera miód z kwiatów, iż nie doznają one żadnej szkody. Pozostawia je nienaruszone i świeże, tak jak je zastała. Otóż prawdziwa pobożność czyni więcej: nie tylko nie przeszkadza żadnemu powołaniu, żadnemu zajęciu, ale przeciwnie, wszystko doskonali i ozdabia
Z Wprowadzenia do życia pobożnego św. Franciszka Salezego, biskupa (część 1, rozdz. 3)