moje wędrowanie...
duszpasterskie odwiedziny...
dodane 2013-01-03 00:03
No to już wszystko, co z zewnętrznym świętowaniem Bożego Narodzenia jest związane, w tym roku za mną. Jeszcze migocąca choinka i kolorowe światełka w moim domu przypominają ten czas, choć coraz bardziej oswajam się z nimi. Czas przedświąteczny wprowadzając atmosferę oczekiwania nadaje niecodzienny klimat tajemniczości i radości, który zdaje się być przedsionkiem nieba. A to znaczyłoby, że niebo nie będzie wiecznym lenistwem i nicnierobieniem ;o))
Dziś była u mnie kolęda, tzn. odwiedziny duszpasterskie. Mam szczęście do duszpasterzy, którzy mnie odwiedzają. Zresztą, już nie czekam z niepokojem i lękiem. Wyrosłam z tego ;o)) choć zastanawiam się nad sensem tych odwiedzin. Kilku sąsiadów, którzy do kościoła nie chodzą, co roku kolędę przyjmuje. A ja, gdy chcę załatwić jakieś sprawy z duszpasterzami, nie muszę czekać na ten dzień.
Czy te spotkania coś dają duszpasterzom? Może są okazją dotarcia do niektórych parafian, z którymi nie ma żadnego kontaktu w ciągu roku, albo którzy skrywają problemy. Może czasem uda się co nieco zobaczyć, zorientować się w ich sytuacji. Ale wtedy potrzeba otwarcia obydwóch stron…
Ech… jeśli chodzi o mnie, takie odwiedziny nie są konieczne, ale przyjmuję kapłana, by pobłogosławił moje mieszkanie, no i też jako świadectwo dla innych sąsiadów i także z troski o swój „image” ;o))