ON i ja..., moje wędrowanie...

(nie)szukanie zguby...

dodane 18:19

Kobieta zgubiła klucze do mieszkania. Przeszukiwała gruntownie swoje rzeczy, wróciła się do biura, gdzie przekopała wszystkie szuflady, nawet śmieci w koszu. Wraz z mężem rozmontowywała fotele w samochodzie, by sprawdzić, czy tam gdzieś nie spadły. Poszukiwania okazały się bezskuteczne. Wieczorem wszyscy domownicy ze strachem kładli się spać, a w ciągu dnia trzeba było pozostać w domu, by czuwać, zanim zdecydowano się wymienić zamki – usłyszałam podczas homilii na Pasterce.

Sytuacja naturalna, a jednak porównana z poszukiwaniem Jezusa, którego się utraciło, sprowokowała ciekawe przemyślenia.

Dlaczego, gdy „tracimy” Jezusa, nie wkładamy w Jego poszukiwania takiej energii? Czy, gdy nie ma Go przy mnie, w tak detaliczny sposób rozmontowuję swoje sprawy, by Go odnaleźć? Czy jest we mnie strach, gdy tracę z Nim kontakt?

Choć kaznodzieja swoją homilię ukierunkował raczej na to, by pozwolić Małemu Jezusowi przytulić się do nas, to ten obrazowy przykład uświadomił mi jak w mojej wierze jestem niekonsekwentna. A ponieważ na Pasterce i podczas Mszy w ciągu dnia było to samo kazanie – ten przykład utkwił mi mocno.

A jeszcze bardziej doświadczyłam tych słów na własnej skórze, gdy wczoraj okazało się, że nie mam dowodu rejestracyjnego i prawa jazdy. Wracałam dziś do domu z duszą na ramieniu, by nie doszło do bliskiego spotkania z policją. Gdy bezpiecznie i spokojnie dojechałam na miejsce, zaczęłam poszukiwania. Najpierw przeszukałam wszystkie kurtki, potem torebki, odsuwałam szafki w kuchni z coraz większym niepokojem. Zeszłam na dół, by jeszcze raz przejrzeć samochód. Bezskutecznie, po dokumentach zaginął ślad. Kiedy w końcu uznałam, że może wyrzuciłam je razem z makulaturą, czy śmieciami, zadzwoniła siostra z radą, bym pojechała do UM po tymczasowe zaświadczenie i zgłosiła zaginięcie dokumentów. Bardzo niechętnie się przebrałam i zeszłam do garażu. Chciałam to odłożyć na jutro i planowałam iść pieszo, co moja siostra wybiła mi z głowy. Cała rodzina, ze mną włącznie, zanosiliśmy gorące prośby do św. Antoniego, by odnalazł zgubę.

Kiedy usiadłam za kierownicą i spojrzałam w szczelinę przy fotelu odkryłam, że dokumenty tam leżą. I choć nie było we mnie strachu i lęku, ostatecznie dokumenty można, zresztą tak, jak i klucze, wyrobić na nowo, to ucieszyłam się, że zaoszczędzone zostały mi dodatkowe wydatki, czas i nerwy.

I teraz po tym wszystkim zadaję sobie pytania: Czy z taką samą gorliwością szukam Jezusa w te chwile, gdy się od Niego oddalam, tracę Go z oczu? Czy smucę się, gdy jestem od Niego daleko?

Niestety, nie mogę na te pytania udzielić jednoznacznie pozytywnej odpowiedzi…

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane