moje wędrowanie...

przyszedłem powołać grzeszników (Mt 9,13)

dodane 11:15

W mojej parafii katecheci mają swoją urodzinową Mszę św. Wprowadził to poprzednik obecnego proboszcza, a kolejny nie zrezygnował z tego. Tak się złożyło, że o urodzinach mojej koleżanki we wrześniu zapomniano. Przy okazji rozmowy o „Wcześniakach” zasygnalizowałam to proboszczowi. Stanął na wysokości zadania i w nieco późniejszym terminie Msza została odprawiona.

A było to w piątek podczas tzw. Mszy szkolnej. Piszę tak zwanej, bo od tego roku szkolnego postanowiono ograniczyć te Msze jedynie do pierwszego piątku miesiąca. Jednak z tego powodu, że zostały już przyjęte intencje, do końca roku kalendarzowego te Msze się odbywają, ale… bez szczególnego udziału dzieci.

To smutne, bo gdy wspominam to, co robiliśmy z młodzieżą i dziećmi tu kiedyś wspólnie z duszpasterzami przed iluś tam laty, widzę, jak po kolei nasze inicjatywy były ukręcane. Najpierw zrezygnowano z klasowych Mszy dla Bierzmowańców. Pod koniec przygotowań do Bierzmowania, które odbywały się w kolejną środę dla każdej klasy osobno, w tym kameralnym gronie w małej kaplicy uczniowie mieli swoją Mszę. To z tych lat młodzież do dziś jest widoczna w parafii. Dziś już jako dorośli.

Potem zrezygnowano z odrębnych pierwszo piątkowych Mszy dla młodzieży, które włączono w wieczorną wspólną Mszę parafialną. Teraz ta sprawa z Mszą szkolną, na której kiedyś nie brakowało dzieci.

Przyszłam na urodzinową Mszę mojej koleżanki w piątek. Z racji remontu kopuły kościoła odbyła się w kaplicy i na szczęście. Była na niej solenizantka, jej mama, jeszcze jedna koleżanka, pięcioro dzieciaków, dwoje rodziców i dwóch ministrantów i ja.

Być może moja rezygnacja z prowadzenia scholi także się do tego przyczyniła, może… ale po incydencie i konfliktach z księdzem, którego dziś już tu nie ma, nikt nie wyszedł z inicjatywą, a ja już oprócz „Wcześniaków” nie katechizuję dzieci z mojej parafii. Jednak gdybym miała decydować o „być, albo nie być” Mszy szkolnych, byłabym przeciw pomysłowi rezygnacji, a raczej pomyślałabym, co zrobić, by przyciągnąć dzieci. Ponieważ kolejny proboszcz z roku na rok, pomalutku wyeliminował spotkania z katechetami, nie mam już możliwości współdecydowania o duszpasterstwie tej grupy parafian, dlatego zaangażowałam się mocniej w parafię, której dzieciaki katechizuję, na terenie której znajduje się szkoła, w której pracuję.

Nie sztuką jest zrezygnować z czegoś, a raczej zadbać, o to by zainteresować, zaktywizować, znowelizować coś, co jest wartościowe. Znów wybrano to, co łatwiejsze, ale zarazem trudniejsze do odwrócenia.

I jeszcze jedna refleksja zrodziła się we mnie podczas tejże Mszy, kiedy kapłan po Komunii odczytał antyfonę: Pan mówi: Nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników. Mt 9,13.

Tak bardzo narzekamy, że społeczeństwo takie, czy owakie, że dzieci nie znają Boga, że nie mają zdrowych rodzin, nie chodzą do kościoła. Narzekamy… i co? I nic. Bo chcielibyśmy mieć w Kościele samych świętych, bo chcielibyśmy katechizować tylko świętych, przygotowywać do sakramentów także tych, co są już prawie święci… A Jezus nie przyszedł powołać świętych, ale grzeszników. Warto sobie tę myśl przypomnieć, zanim zacznę narzekać na niewiarę tych, z którymi spotykam się na co dzień, którym mam głosić Boga.

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane