moje wędrowanie...
zniecierpliwienie...
dodane 2012-08-27 21:17
Odkąd sięgam pamięcią, zawsze miałam problem z cierpliwością. Jest to uwarunkowane wieloma czynnikami. Wewnętrznymi cechami, ale i wychowaniem, atmosferą w domu. Mojej mamie, w odróżnieniu do taty, także brakowało w wielu sytuacjach cierpliwości. A ponieważ w wielu rzeczach jestem podobna do mamy i to otrzymałam od niej w spadku.
Są sytuacje, które wymagają natychmiastowego działania, zajęcia stanowiska, odpowiedzi. Są też takie, którym to szybkie działanie wręcz szkodzi. Tu trzeba sporego wyczucia, by je dobrze rozeznać. Brakiem cierpliwości można wiele zniszczyć, ale ospałością także.
Są ludzie, którzy wystawiając innych na próbę w ćwiczeniu cierpliwości, sami utożsamiają się z nią… Czasem potrzeba takiego ćwiczenia, ale jedynie względem siebie. No chyba jeszcze wówczas, gdy jest to element wychowywania. Kiedy jednak wiem, że ktoś jest niecierpliwy to staram się nie trzymać go zbyt długo w oczekiwaniu, niepewności, jeśli to tylko jest możliwe. Inne celowe wystawianie na próbę drugiego człowieka, nie tylko w cierpliwości, uważam za niewłaściwe.
Niełatwe jest życie w niecierpliwości. Naraża na wiele stresów, wzmaga wyobraźnię, często destrukcyjną. Sama z siebie nie stanę się cierpliwa, ale mogę ją kontrolować i łapać się na takich sytuacjach. Ale kiedy je zdemaskuję, wtedy moja niecierpliwość będzie łatwiejsza do skontrolowania.
Dziś, gdy wspominamy św. Monikę, która przez 17 lat modliła się o nawrócenie syna, widzę jak brakuje mi wytrwałości, także na modlitwie. Brak cierpliwości sprawia, że chciałabym już i natychmiast widzieć owoce. Ale te przecież mogą być przede mną całkowicie zakryte do końca życia. Przyjdą w chwili najlepszej, a na tę mogę długo jeszcze czekać. Czy starczy mi sił i zaufania?
Niecierpliwość prowadzi do pochopnych decyzji, zapychania się namiastkami. To tak, jakbym robiąc sałatkę, zjadała z niecierpliwości już w trakcie krojenia warzywa i nie doczekałabym jej smaku w końcowej postaci...