moje wędrowanie...
diecezjalny brak piątkowego postu...
dodane 2012-08-17 10:54
W rozmowie z koleżanką, która jest w sanatorium poza naszą diecezją, zażartowałam, że ja dziś z racji piątku i uroczystości św. Jacka nie muszę pościć, a ona tak. Wprawdzie nie jestem takim jadaczem mięsa, że trudno mi się bez niego obejść, czasem nie jem go cały tydzień, bo muszę pozjadać to, co mam w lodówce, a niekoniecznie jest mięsne ;), to jednak dziś pozwoliłam sobie na wędlinowe śniadanie...
W momencie, gdy powiedziałam, że dziś sprzątnę kolejną szafkę, usłyszałam (też w żartobliwym tonie), że skoro świętuję uroczystość jedząc mięso, to powinnam powstrzymać się od prac niekoniecznych. Nie wspomniała o udziale we Mszy. A przecież tak to jest, że skoro korzystam z przywilejów uroczystości, powinnam wypełnić przykazanie kościelne do końca.
To fakt, tak często korzystamy z przywilejów zapominając o obowiązkach. Tak bardzo spowszechniały nam pewne sprawy, że ich nie zauważamy. Rozmawiałam też ostatnio z kimś na temat prac, jakie kto wykonuje w niedzielę. No cóż, muszę stwierdzić, że zatraca się pojęcie pracy, ponieważ sprzęt, który ma ją ułatwiać sprawia, że jakaś praca nie jest dla nas zbyt wielką trudnością. Mimo to, nie korzystam z tego - nie chodzę do sklepu, choćby mi czegoś brakowało, nie wykonuję kilku innych prac, mimo iż nie muszę w nie włożyć żadnego wysiłku. Ot, co... mam na to sześć innych dni w tygodniu. No pewno, że w ekstermalnych sytuacjach, których, póki co, nie doświadczam, gdybym musiała np. coś wyprać, czy przeprasować, bo nie byłoby innej możliwości, nie miałabym z tego powodu wyrzutów sumienia...
Po rozmowie z koleżanką poczułam się zwolniona z zaplanowanej pracy domowej. Poszperałam w necie i sprawdziłam, że dziś w naszej archikatedrze uroczystości pod przewodnictwem arcybiskupa. Skoro mam świętować to na całego, pomyślałam i podjęłam decyzję, że pojadę tam.
Dzisiejsza data to również wspomnienie pewnego wydarzenia, które zaważyło na całym moim życiu. Może warto również dziś ten fakt omodlić…