ON i ja..., moje wędrowanie...
planowania ciąg dalszy...
dodane 2012-07-25 22:28
Podczas dzisiejszego dnia moje myśli toczyły się jeszcze wokół planowania. Pamiętam, że gdy ktoś mnie do tego zobligował byłam negatywnie nastawiona i dziś już wiem dlaczego. Poczucie, że udało się przeżyć dzień zgodnie z tym, co się zaplanowało, może w człowieku budzić pychę doskonałości. Bo zbyt mała wdzięczność wobec Boga sprawia, że z trudnością uznaje się tenże „sukces” za Jego zasługę. A z tą wdzięcznością bywa często tak, jak ze sztandarem. Łatwo go zrobić, napisać, zdeklarować się, trudniej z jego realizacją. Niekoniecznie to, co na ustach, czy w pisanych słowach odzwierciedla nasze serce, nasze wnętrze.
Podobnie ma się rzecz z realizacją postanowień. Zresztą planowanie to też pewnego rodzaju postanowienie. Bywa, że człowiek realizując je nie wzrasta w cnocie, w umniejszaniu siebie, a raczej umacnia się w pysze, w poczuciu własnej wielkości. Czuję w sobie takie zagrożenie, stąd staram się z dystansem podchodzić zarówno do planowania, jak i postanowień.
To nieumiejętność zrealizowania w pełni planu, czy postanowień pokazuje mi prawdę o mnie samej. Czasem Pan Bóg kwestionuje moją pewność siebie i wszystko to, co skrzętnie skrywam w środku. I tak sobie myślę, że dla Niego ważniejszą jest moja wewnętrzna walka, przełamywanie siebie, uznanie swojej słabości, niż udany dzień, choć ten daje dużo radości. Pytanie, dlaczego? Czy z tego powodu, że udało mi się być we własnych oczach wielką, czy też dlatego, że ON mi w tym pomógł? Radość z tego, że ON był cały czas przy mnie, dawał siły, obdarzał łaskami, czy raczej z poczucia własnej doskonałości?
Brak wdzięczności wobec Boga rodzi postawę roszczeniową, pewność siebie, że człowiek sam z siebie potrafi realizować postanowienia, plany. A jednak powinnam stale sobie uświadamiać, że tak nie jest. Uderzyło mnie dziś w pierwszym czytaniu zdanie o tym, że przechowujemy skarb w glinianych naczyniach. Właśnie tak. Gliniane naczynie ma to do siebie, że jest kruche. Mogę je podziwiać, używać i być dumną z niego, z pomysłów na jego udekorowanie, czy wykorzystanie. Cóż z tego, kiedy mała nieuwaga może spowodować jego koniec.
A jednak Bóg „zaryzykował” i zechciał w tym kruchym naczyniu zamieszkać. Chce to naczynie umacniać, a gdy się rozpadnie, skleić, ozdobić, by móc nadal w nim przebywać.
Jestem takim glinianym naczyniem, już wielokrotnie sklejanym, stąd wiele w nim ubytków i niedoskonałości… dziś nie zrealizowałam wszystkich punktów planu dnia ;o)) i za to, co w ten sposób zrozumiałam, dziękuję Ci, Boże…