moje wędrowanie...
zamyślenia z porannej Mszy św.
dodane 2012-07-18 23:50
Poranna Msza u moich rodziców odbywa się dość wcześnie. Chcąc towarzyszyć w niej mojemu Tacie, muszę wstawać z pianiem koguta. Plus tego jest taki, że jadąc od razu potem na basen załapuję się na tańszą taryfę i mniejszy tłok. Ale nie o pływaniu dziś chcę napisać, choć mój dystans zajął mi dziś więcej czasu niż zwykle … ;o))
Poranną Mszę tu zazwyczaj odprawiają księża emeryci, mimo to frekwencja ludzi, a zwłaszcza ministrantów jest budująca. Dziś było ośmiu ministrantów, w tym czterech starszych. Gdy we wtorek byłam w mojej parafii, nie było ani jednego. Tu praktycznie, jak tylko sięgam pamięcią jest zawsze jakiś kleryk w parafii, bo i powołań jest sporo. To jest piękne świadectwo dla proboszcza i parafian. Od zawsze zachwycam się tu także bukietami kwiatów, co tydzień nowymi. Widać nie oszczędza się tu na tym. Ostatnio jakiś kapłan stwierdził, że kwiaty nie najważniejsze i to prawda, a jednak ich obecność i estetyka świadczą o świadomości dla Kogo się to robi. Gdyby tak patrzeć, jak ów kapłan, to można by zrezygnować z renowacji i malowania, czy też budowania kolejnych świątyń.
Mój udział we Mszy często zależy od tego, jaki kapłan ją odprawia. Nie zawsze potrafię się od tego odciąć i zając się jedynie tym, co ważne dla mojej relacji z Bogiem. Księża emeryci (przynajmniej tutejsi) sporo mówią, przedłużając Mszę, to mnie bardzo zniecierpliwia. Gorzej, o czym przekonałam się niedawno gdzie indziej, gdy odprawia, czy też głosi kazanie kapłan, co do którego straciłam z różnych powodów zaufanie. Boli mnie, gdy słucham kogoś, kto przestał być dla mnie wiarygodny. Dlaczego? Bo to, co robi jest w głównej mierze ukierunkowane na prywatę. Nie dobro duszpasterskie, a dobro własne bierze górę. Własna chwała, przyjemność, a nie drugi człowiek. Grono własnych znajomych, a nie potrzeba duszpasterskiej obecności wśród wiernych. Smutne, gdy kapłan główne swoje wysiłki kieruje na swoje własne interesy, a nie na Boga (choć o Nim mówi, pisze), ani na drugiego człowieka.
Dobrze, że znam (i to niemało) także takich kapłanów, którzy mają dobrze poustawiane sprawy swojego powołania i właściwą świadomość tego, czym jest duszpasterstwo. Oni mi bardzo pomagają w lepszym przeżywaniu Mszy św. Tu u moich rodziców jest z tym nieźle…