ON i ja...
poranna lektura...
dodane 2012-06-03 23:52
Rano zazwyczaj sięgam na krótką chwilkę po jakąś lekturę. Dziś zaintrygował mnie z GN artykuł M. Jakimowicza „Święta załoga”. W necie nie ma go w całości...
I choć to, co czytałam o świętych dzieciach nie było dla mnie czymś nowym i zaskakującym – większość już przy jakiejś okazji gdzieś czytałam – to jednak pozwoliło mi na nowo popatrzeć na moją wiarę, religijność. Czego się dowiedziałam? Właściwie nic, czego bym już o sobie nie wiedziała. Czytając, odczuwałam niedosyt mojej religijności, a zarazem pragnienie, by umieć wierzyć, ufać, przyjmować przeciwności i cierpienie jak te małe dzieciaki. To był taki wewnętrzny niepokój, budzący pragnienie bliskości Boga i umiejętności całkowitego zawierzenia.
I chyba wciąż za dużo we mnie pragnienia bycia zauważaną przez innych, choć nie dążę do otrzymania tego za wszelką cenę. Jednak jest mi przykro, gdy się mnie pomija, nie zauważa. Nie potrafię tego, a właściwie nie przypomina mi się o tym w tym momencie, by od razu to oddać Bogu. Te dzieci tak właśnie potrafiły, bo żyły Bogiem w każdej minucie…