moje wędrowanie...
spontaniczne decyzje, a planowanie...
dodane 2012-05-22 22:27
Postanowiłam dziś odwiedzić moją Mamę, która wróciła ze szpitala do domu, a miałam na to niewiele czasu, gdyż popołudniu czekała mnie jeszcze religia w salkach. Z dojazdem tam i z powrotem została mi niecała godzina na wypicie kawy. Wyjechałam od Rodziców kilka minut później, niż planowałam. Szczyt okazał się dla mnie łaskawy, nigdzie po drodze nie było korków, a i zielone światła sprzyjały punktualnemu zameldowaniu się w salkach. Zrobienie niespodzianki (nie uprzedzałam nikogo o moim przyjeździe) przyniosło mi radość, która sprawiła, że nie czułam żadnego zmęczenia, mimo upału i całego dnia poza domem.
Lubię takie dni, gdy spontaniczne decyzje dopasowują się w mój plan dnia, a wszystko jest dograne co do minuty bez szczególnej mojej interwencji.
Po religii Msza, po której zagłosowałam na kandydatów do Rady Parafialnej – spełniłam swój obowiązek wobec mojej parafii, choć od jakiegoś czasu mniej żyję jej sprawami…
A jutro wycieczka klasowa do Wrocławia. Hmmm, po zeszłorocznych doświadczeniach, gdy dwukrotnie policja nie dopuściła autokarów i dzieci nigdzie nie wyjechały, mam trochę obaw. No może jestem nieco spokojniejsza, bo wycieczka jest z biura podróży i to w ich interesie jest ten przegląd na policji załatwić… ale zobaczymy, sama jestem ciekawa.
Nie zawsze planowanie okazuje się skuteczne, czasem decyzje spontaniczne lepiej wychodzą ;o))