ON i ja...
ten starszy czy młodszy...?
dodane 2012-03-10 16:44
mówią też o niej - przypowieść o dwóch marnotrawnych synach...
Zarówno dzisiejsze słowa proroka Micheasza, jak i psalmisty mówiące o Bożym przebaczeniu bardzo czytelnie podprowadzają do Jezusowej przypowieści o synu marnotrawnym. W najnowszym wydaniu Pisma św. nazwaną przypowieścią o Miłosiernym Ojcu. Kiedyś słyszałam też, że to przypowieść o dwóch marnotrawnych synach. I jakoś to spojrzenie jest mi najbliższe.
Wszak nie mogę powiedzieć o sobie, że oddalam się od Boga tak dalece, jak uczynił to młodszy syn. Oczywiście, nie neguję, że takiego oddalenia nie doświadczyłam w życiu, czy też, że takowe może mi się nie przydarzyć (oby nie). Dlaczego jednak postawa starszego syna jest mi bliższa? Bo chcę i staram się żyć blisko Boga. I myślę, że ten problem dotyka tych, którzy dbają o to i na tym im zależy.
W zasadzie Boga mam na wyciągnięcie ręki. Poświęcam Mu mniej lub bardziej chętnie, swój czas. Pytanie jednak, w jakim celu? Czy tak, jak ów straszy syn, robię to oczekując nagrody, nie tyle wiecznej, co doczesnej? Żyję w świadomości, że Bogu „płacę” za Jego miłość, a więc mogę stawiać warunki, oczekiwać Jego Łaski w zamian za moje wysiłki? Czy też chcę być blisko Niego i czerpać z Niego zupełnie za darmo, w poczuciu swojej nieudolności i małości? A mój wkład, praca, wyrzeczenia i ofiary są ku temu drogą, a nie sposobem zasługiwania?
Czy mam świadomość, że moje wysiłki zmierzające ku temu, by być blisko Boga nie są do końca czyste i klarowne i nigdy takie nie będą? Że w tak wielu sprawach wciąż jeszcze nie domagam? Że nie jestem tak idealna, jak wydawało się to starszemu synowi, a może i mnie takie myślenie towarzyszy? Czy, jak ów starszy syn, nie patrzę z góry na tych, co wydawać by się mogło, są daleko od Boga? Czy, starając się być blisko Boga, nie żyję w poczuciu bycia lepszą od innych, co budzić może we mnie myśl, że przez Boga powinnam być wyróżniona za to?
Wystarczy odpowiedzieć sobie na te pytania…