ON i ja..., moje wędrowanie...
powrót do codzienności...
dodane 2012-02-13 20:19
Dziś pierwszy dzień w pracy po 5 tygodniach przerwy. Nie czułam stresu, ale do domu wróciłam bardzo zmęczona. Oczka mi się kleją, a mam jeszcze trochę spraw do załatwienia. Do szkoły szłam z lekkim ociąganiem się, choć z wcześniejszym porannym wstawaniem nie miałam problemu.
Dziś pierwszy dzień w pracy po 5 tygodniach przerwy. Nie czułam stresu, ale do domu wróciłam bardzo zmęczona. Oczka mi się kleją, a mam jeszcze trochę spraw do załatwienia. Do szkoły szłam z lekkim ociąganiem się, choć z wcześniejszym porannym wstawaniem nie miałam problemu.
Zmienił mi się plan lekcji. Ponieważ poprzedni był fatalny, to każde wprowadzenie zmian uczyniło go ociupinkę lepszym. O tyle, że prawie każdego dnia mogę pójść przed lekcjami na Mszę św. To jest dla mnie dość motywujące ;o))
W szkole poczułam się, jak ryba w wodzie… choć nie mogę powiedzieć, że gdy byłam w domu, "wody" mi brakowało.
Na dzisiejszej Mszy ucieszyłam się rozpoczętym czytaniem listu św. Jakuba. Mam kilka ulubionych fragmentów i ksiąg w Piśmie św. i ten list do nich należy. Choć trudno mi powiedzieć, czy udało mi się przeczytać wszystkie 73 księgi. A więc, z tych fragmentów, które przeczytałam, jest to m. in. kilka psalmów, księga Hioba, Jonasza i list Jakuba. Ewangelii nie wliczam, bo jest ponad wszystkimi księgami.
Z dzisiejszego fragmentu Listu Jakuba najbardziej utkwiły (dotarły?) mi słowa:
Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość.
Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam. Człowiek ten niech nie myśli, że otrzyma cokolwiek od Pana
Wzeszło bowiem palące słońce i wysuszyło łąkę, kwiat jej opadł, a piękny jej wygląd zginął. Jk 1,2-3.6b-7.11a