ON i ja...
wewnętrzna cisza...
dodane 2012-01-21 13:21
W relacji z Bogiem potrzeba nie tylko ciszy zewnętrznej, o której pisałam ostatnio, ale chyba jeszcze bardziej tej wewnętrznej. A może wtedy brak zewnętrznych warunków do trwania w ciszy nie będzie tak wielką przeszkodą? Rozproszenia, czyli, jak nazwała to Majka brak ciszy we mnie, tzn. nazwała to hałasem we mnie, ale chyba na jedno wychodzi ;o)), jest największą przeszkodą w trwaniu na modlitwie.
Co jest hałasem we mnie? No właśnie… często są to myśli o sprawach, które gdzieś tam głęboko we mnie siedzą. Ktoś, kiedyś powiedział, by z nich uczynić temat modlitwy. Tak, ale zdarza się, że moje myśli tak bardzo błądzą, że nawet nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie…
Bywa, że odtwarzają się jakieś emocje, zranienia, które właśnie wówczas stają się problemem nie do przejścia. To jest dobry moment, by o nich porozmawiać z Bogiem. I tak staram się robić. Wtedy nie trzeba słów, poza nazwaniem tego, co czuję…
Innym problemem jest pojawiające się napięcie, że gdzieś nie zdążę, że zamkną kościół (kaplicę), albo jeszcze z jakichś innych wyimaginowanych powodów, które mój umysł mi podpowiada. To także zbytnie wydłużanie się czasu, które wywołuje nerwowe zerkanie na zegarek (chyba dobrze jest chodzić do kościoła bez możliwości sprawdzania czasu). Pojawia się takie wewnętrzne poczucie pośpiechu, nawet wtedy, gdy mi się nigdzie nie śpieszy. Wtedy muszę sobie to uświadomić. Dla mnie to jest najtrudniejsza przeszkoda w wyciszeniu. Ale nie przed Mszą, czy jakimś nabożeństwem. Pojawia się po Mszy, czy też wtedy, gdy wejdę do kościoła tylko po to, by poadorować Jezusa, albo po prostu z NIM pobyć.
I chyba to, że w domu większość czasu spędzam w ciszy nie jest gwarantem wewnętrznego wyciszenia. Choć to zapewne pierwszy krok. Od uczenia się trwania w ciszy chyba trzeba zacząć…
Panie, naucz mnie trwać w ciszy, pomóż mi wyciszać rozproszenia, uspokajać emocje, by móc Ciebie lepiej słyszeć…