ON i ja...
Msza z głowy...
dodane 2012-01-14 18:21
Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ap 3,15-16
W pewnym szpitalu Msza niedzielna jest o 7ej rano. W sobotę, jak co dzień, jest o 15 tej. Choć z formularza niedzielnego, to jednak bez Gloria, kazania i Credo, są tylko dwa czytania. Przyszło na nią więcej, niż w dni poprzednie, ludzi. Przy kolacji panie ze sobą rozmawiały:
- Dobrze, że już dziś byłam na Mszy, mam to z głowy…
- No, fajnie jest z tą Mszą, nie trzeba będzie się jutro tak z rana zrywać…
- Będzie można sobie dłużej pospać…
- I dobre jest to, że jest taka krótka…
Panie odeszły od stolika z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Przecież tak wielu ludzi jutro wcale nie pójdzie na Mszę. Czy przypadkiem nasz polski katolicyzm nie jest właśnie taki? Odbębnić co trzeba, byleby się Pan Bóg nie czepiał…
A jednak smutne to, choć przecież nie mogę o sobie powiedzieć, że moje intencje zawsze są najczystsze... Przecież takie myśli przychodzą mi do głowy. Nie raz złapałam się na myśli: dobrze, że byłam dziś w kościele, bo mam to już z głowy.