ON i ja...
być jak dziecko...
dodane 2011-12-28 19:19
Komunia pod dwiema postaciami w Pasterkę była dla mnie niemałym zaskoczeniem, które sprawiło mi ogromną radość.
W drugie święto na Mszy św. byłam gdzie indziej niż cała moja rodzinka. Dziadkowie uczennicy, do której chodzę na indywidualne nauczanie, a którzy mieszkają blisko moich rodziców, zamówili w jej intencji Mszę św. właśnie w drugie święto. Dlatego też wybrałam się tam, a przy tej okazji dane mi było śpiewać kolędy po śląsku. Tu jednak miałam mieszane uczucia. Zwłaszcza, gdy pojawiły się słowa o zlanym w pieluchy Jezusku i nałonaczonym Jego brzuszku.
W dniu św. Jana, na Mszy porannej w parafii moich rodziców, święcono wino i poczęstowano nim wszystkich uczestniczących w tejże Mszy. Piliśmy wino św. Jana z kielichów mszalnych, a kapłani mówili: „pij miłość świętego Jana”. Nie ukrywam, że było to dla mnie kolejne miłe zaskoczenie. I przypomniało mi się w związku z nim inne, jak lata temu, gdy odwiedzałam mojego Tatę w Nigerii, zamiast Ciała przyjmowałam Krew Pańską, bo księdzu zabrakło komunikantów podczas Komunii św. To oczywiście inne doświadczenie, ale skojarzyło mi się z tym piciem wina z kielicha.
To dobry czas… Jezus urodził się dla mnie, a teraz ja mam rodzić się z NIM każdego dnia na nowo i stawać się, jak dziecko. Podczas dzisiejszej Mszy w szczególny sposób, gdy wokół było mnóstwo maleńkich dzieci, dotarły do mnie słowa modlitwy przed Ojcze nasz – „Syn Boży stał się człowiekiem, abyśmy mogli stać się dziećmi Bożymi”. A kolęda "Lulajże Jezuniu" w trakcie Komunii św. wywołała we mnie silne przekonanie, że ON jest we mnie, że jest na wyciągnięcie ręki.
Oby ta dziecięca radość, jaka towarzyszyła mojemu oczekiwaniu na święta, trwała do końca moich dni. Bym umiała się cieszyć tym, czym Bóg mnie obdarowuje, nawet jeśli to będzie zamknięty, niegościnny dom, grota pasterska, ubogi żłób, samotność, ucieczka do Egiptu…