Podjeżdżałam na stację benzynową, gdy zaświeciła się lampka rezerwy, a więc w baku, który mieści 45 litrów, mogło być jeszcze około 5 litrów. Nie zdarzyło mi się dotąd zatankować, lejąc do pełna, więcej niż 43 litry, mimo, że czasem rezerwa była na ukończeniu .

Jednak tym razem zatankowałam 48 (!) litrów. W dodatku wyszło na to, że mój samochód pali ponad 10 litrów na 100 km, co do tej pory nie miało miejsca.

No cóż, zgłosiłam, że być może mają dystrybutor zepsuty, bo cóż więcej mogłam zrobić. Zaproponowali, że mogę napisać skargę, albo podjechać, jak będzie szef, czyli dnia następnego. Przepłaciłam około 20 - 40 zł, nie jestem w stanie dokładnie tego stwierdzić. Jednak mnożąc to razy ilość dystrybutorów i klientów, wychodzi ogromna suma...

Zatrzymałam paragon, poobserwuję stację.

Coraz więcej ludzi kupuje konkretną ilość benzyny, wtedy ewentualny szwindel nie jest do wychwycenia. Ja zazwyczaj tankuję do pełna i zazwyczaj na tej samej stacji…

Ech… mój kraj…