ON i ja...
niebo, czyściec, piekło i życie...
dodane 2011-11-02 17:56
Mam w Gościu Niedzielnym kilku swoich idoli. Kiedyś już pisałam, że z dziennikarzy to M. Jakimowicz, a z księży, którzy tam czasem "przemawiają" to m.in. ks. G. Strzelczyk (do dziś wspominam rekolekcje, które prowadził, a ja miałam to szczęście w nich uczestniczyć). Jego myśli są mi bardzo bliskie. Skopiowałam tu fragmenty wywiadu, który z nim przeprowadził Jakimowicz, odsyłam do całości. Naprawdę warto...
Czyli nie warto sobie uruchamiać wyobraźni?
– Warto. Ale z zastrzeżeniem, że to, co sobie wyobrazimy, będziemy uznawać za cień tego, co znajdziemy po drugiej stronie. (...)
Znajomej przyśnił się zmarły ojciec. Podróżował po Oceanii. „A skąd wiesz?” – powiedział jej spowiednik. „Może Pan Bóg spełnia właśnie jego marzenia?”
– I być może tak właśnie zrobi. Ale jeszcze trochę poczeka. Na to, aż dostaniemy nowe ciała. (...)
Nie będzie stanu „wiecznego poniedziałku”, gdy człowiekowi nie chce się wstać do roboty?
– Nie będzie. Zobaczmy, jak bardzo to, w czym dziś uczestniczymy, jest skażone grzechem pierworodnym. Żyjemy na świecie, który jest znacznie gorszy niż ten pierwotny, stworzony przez Boga, i o niebo gorszy od tego ostatecznego. (...)
Przechodzimy z nieba na niższy poziom. W czasach, gdy nie można dać dziecku klapsa, Kościół mówi o czyśćcu jako karze. To nie faux pas?
– Czyściec właściwie nie jest karą. Jest raczej czymś w rodzaju obozu resocjalizacyjnego. Człowiek w chwili śmierci nie jest jeszcze taki, jakim chciałby go widzieć Bóg, więc trzeba go trochę podrasować. (...)
Na czym będzie polegało to podrasowywanie? Zależy od tego, w czym ktoś niedomagał. Jeśli uciekam przed jakimś dobrem w życiu, na przykład potwornie się lenię i śpię do południa, to musi być to we mnie zmienione. Czyli może czyściec będzie pobudką o trzeciej. (...)
Ale ma prawo nienawidzić Go za to, że przez lata był bierny…
– Myślę, że łatwiej odrzucić Boga na postawie świadectwa Kościoła niż wówczas, gdy widzi się Go twarzą w twarz. Jeżeli ktoś szukał w życiu dobra i stanie wobec Boga, ma szansę rozpoznać, że to jest właśnie to dobro, do którego całe życie dążył. Staje oko w oko z samą prawdą. (...)
Coraz częściej słyszymy, że o tym, gdzie spędzimy wieczność, zdecydujemy sami. Że to nasz wybór…
– Mamy niewłaściwy obraz sądu. Wedle naszego myślenia sędzia bierze za frak i wtrąca do więzienia. Tyle że w starożytności do sądu szło się często samemu. Był spór, który trzeba było rozsądzić, a sędzia miał w tym pomóc. Był rozjemcą. To jest wątek fundamentalny. Sędzia – Bóg sprawia, że wszystko staje się jasne. Rozsądza, rozjaśnia
Jednak my widzimy w Nim oskarżyciela z czarną listą. A Apokalipsa w taki sposób opisuje demona: „oskarżyciel braci naszych dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem”.
– Oskarża nas zło. Jeśli człowiek nienawiścią reaguje na dobro, to istnieje niebezpieczeństwo, że stając przed maksymalnym dobrem, również zareaguje nienawiścią. To dramatyczny wybór, który stoi przed każdym człowiekiem. Sąd w dużej mierze dokonuje się już teraz. Moja ostateczna decyzja zależy w dużym stopniu od wyborów, których dokonuję dziś.
Ojcowie pustyni zapytani o to, czym karmią się demony, odpowiadali: naszym lękiem.
– W niebie nie ma lęku. Doskonała miłość usuwa lęk. Piekło jest rozdarte, sparaliżowane strachem. Kuszenie w raju sprowadziło się do zdania: Bóg nie jest godzien zaufania. To jest diabelskie od początku! Rodzi w nas porażający lęk, blokuje ufność. A bez zaufania nie ma miłości. Piekło jest stanem kompletnej nieufności, bo każdy może być zagrożeniem.
i uśmiecham się do myśli o niebie, w którym nie będzie już złośliwości mącącej prawdę, nie będzie chęci odwetu, zemsty, będzie już tylko miłość. Im lepiej nauczę się kochać już tu na ziemi, tym szybciej znajdę się w niebie ;o))