ON i ja...
(nie)życzliwość...
dodane 2011-10-30 09:14
Odpowiadając Meggi w poprzednim wpisie, tak się rozpisałam, że postanowiłam podzielić się tym w nowym wpisie....
Zdaję sobie sprawę, że życzliwość nie zawsze musi być szczera...
Ktoś może mieć interes, chce jakiejś korzyści dla siebie, czasem może chcieć, by inni dobrze o nim myśleli, albo dobrze wypadać we własnych oczach, oczywiście, ale czy to jest wtedy mój problem? No, chyba, że ktoś w ten sposób wykorzysta moją ufność w jego dobro - (to akurat przechodziłam niedawno), ale ostatecznie to i tak w dalszym ciągu jego problem, choć może być okupiony czyimś cierpieniem, zranieniem.
To fakt, że trudniej mi uwierzyć w dobro, gdy zostanę przez kogoś zraniona (a czasem tylko ja odczuwam zranienie, choć takiej intencji w drugim mogło w ogóle nie być, albo też była ona nieuświadomiona). Wtedy też i w jego życzliwość niełatwo mi uwierzyć, ale to jest już mój problem.
Chciałabym się nauczyć ufać w dobro drugiego człowieka i umieć na ewentualne zło patrzeć jak na słabość, a nie na działanie z premedytacją, ale to, jak na razie, trudne dla mnie.
Jednak, skoro dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, ufam, że może się w końcu uda z JEGO pomocą...
PANIE, naucz mnie patrzeć na siebie i innych TWOIMI oczyma, naucz mnie kochać...