ON i ja...
pokusa i czujność...
dodane 2011-10-15 21:38
Ciągle przekonuję się, że potrzebuję czujności. Nie mogę zachłysnąć się poczuciem wolności, wyzwolenia z jakiejś słabości, jakiegoś uporczywego myślenia, doszukiwania się czegoś, czego być może nie ma, domysłów, czy próby rozgryzania czyichś intencji.
Dziś złapałam się, że taka pokusa ciągle tkwi we mnie.
Ludzie nie zmieniają się tak szybko. A jeśli nawet, to bywa, że wracają do dawnych schematów.
Dziś, maleńka sprawa nie wywołała, jak dotychczas, niepokoju. Choć w myślach biłam się z dawnymi schematami, to jednak nie pojawiło się stare uczucie, choć pokusa była. Pokazała mi, że wad człowiek się nie wyzbywa, może tylko nauczyć się z nimi żyć i pokonywać pokusy. To chyba tak, jak z alkoholizmem – alkoholikiem pozostaje się do końca życia, nawet, gdy się już nie pije. Tak samo jest z moimi słabościami. One nadal we mnie są, mogę tylko być bardziej czujna.
Od jakiegoś czasu w modlitwie proszę Pana Boga, by słabości, z którymi sobie nie radzę, ON mi odbierał. Myślę, że tak właśnie się dzieje. ON może zabrać jakąś słabość, ale rany po niej pozostają. Nie zlikwiduję zranień, jakich we mnie dokonały. Tylko ON może mnie uwolnić tak prawdziwie.
Są też słabości, które odzywają się w sytuacjach, gdy czuję się prowokowana, albo odczuwam, że ktoś celowo chce zrobić mi przykrość, czy też pokazać, że jest lepszy. Wtedy bardzo mi pomaga powtarzanie sobie, że to nie jest mój problem. Nie sądziłam, że to może być tak skuteczne.
Bo to ostatecznie naprawdę nie jest mój problem, czy ktoś coś robi wobec mnie celowo, czy nie. Ważne jest, co ja z tym zrobię…
Za każdą pokonaną z TOBĄ pokusę i dzisiejszą też - dziękuję CI Boże!