ON i ja...
lęk przed prawdą...
dodane 2011-10-03 21:09
Od zawsze bałam się oceny mojej osoby przez innych ludzi. Były we mnie obawy, czy jestem dobrze postrzegana. Nawet, gdy robiłam coś, o czym byłam przekonana, że jest właściwe, niepokoiło, gdy ktoś to zakwestionował, skrytykował, krzywił nosem. A przecież mogło to też być nieszczere, nieżyczliwe i niekoniecznie prawdziwe. Choć mogło być też prawdą, jednak postrzeganą z perspektywy drugiej osoby, przez pryzmat jej oczekiwań, doświadczeń, zranień. Nawet, jeśli było to szczere, mogło mijać się z prawdą. Nie mam tu na myśli słusznego zwracania mi uwagi, że robię coś źle, wynikającego z troski o mnie. Jest kilka osób, z których oceną nie mam problemu dyskutować, polemizować, jak trzeba to ją uznać i zgodzić się z nią. I chwała Panu za to, że tacy ludzie są wokół.
Było to jednak, jak uzależnienie.
I choć całkowicie nie wyzbyłam się tego i ciągle gdzieś mam na względzie, jak wypadam przed innymi, to jednak odkrywam, że pomalutku wyzwalam się z tego. Przejawia się to w tym, że nie ma we mnie lęku, gdy poddać muszę ocenie to, co robię, siebie.
Lęk przed prawdą o mnie, przed tym, że ktoś może odkryć jakąś zakrytą, bądź też podejrzewaną gdzieś tam w środku przeze mnie prawdę, paraliżował mnie. Dziś, myślę, że nie boję się aż tak bardzo prawdy. To niezmiernie wyzwalające…Choć pewno nie jestem jeszcze w stanie przyjąć każdej prawdy o sobie...
Ten strach powodował, że zatracałam poczucie samej siebie. Tego, jaka naprawdę jestem. Wiem, że w postrzeganiu siebie mogę się mylić, ale wiem również, że jeśli mam czyste sumienie, to Pan Bóg oceni mnie według niego…