niezaspokojone oczekiwania...
dodane 2011-09-26 19:03
W ramach rekreacji po 10 godzinnym dniu pracy (to tak, jakby ktoś miał wątpliwości na temat tego, ile pracują nauczyciele - a przede mną jeszcze dwa takie dni) parę refleksji o oczekiwaniach. I pewno to tylko częśc prawdy...
Zauważyłam, że najczęstszą przyczyną nieporozumień między ludźmi są niezaspokojone oczekiwania. One przeradzają się często w roszczenia. Jeśli nie otrzymuję tego, czego się w danej relacji spodziewam, to zaczyna się konflikt. Oczywiście, źródłem tych oczekiwań jest zazwyczaj egoizm, choć zrodzony na różnych płaszczyznach. Mogą to być kompleksy, wcześniejsze zranienia, doświadczenia odrzucenia, niezaspokojone ambicje, chęć posiadana wyłączności na swoje racje, zaspokojenie potrzeby bycia lepszym od innych, despotyzm, pragnienie bycia podziwianym, lubianym, pragnienie bliskości… Jak widać rzadko tu powodem jest chęć poznania drugiego człowieka i służenie mu. J
eśli nawet pojawi się takie pragnienie, to w zetknięciu z krwiożerczymi oczekiwaniami drugiej strony, nie mają szans przetrwania bez konfliktów. Chyba, że po długim czasie wzajemnego docierania się. Ale to wymaga dania komuś szansy na to, no i czasu.
Czasem te oczekiwania się wzajemnie dopasowują i ludzie w relacji spełniają swoje oczekiwania... Wtedy mówimy o tym, że ludzie się wzajemnie dopasowali.
No chyba, że mamy do czynienia z sytuacją, że komuś tak bardzo na kimś zależy, że jest skłonny zrezygnować całkowicie ze swoich oczekiwań... Bywa... Czy jednak rodzi w tym kimś szczęście? Tego nie wiem...
Umiejętność rezygnacji z własnych oczekiwań pomaga zazwyczaj jednostronnie rozwiązywać konflikty, które i tak z czasem w jakiejś sytuacji się ujawnią. Potrzeba by takiej postawy od obydwóch osób. I chyba tam, gdzie jest wzajemne zaufanie, życzliwość jest to możliwe. Bo łatwiej rezygnuje się z własnych pragnień, gdy druga strona jest mi życzliwa i nie ma podejrzeń o nieczyste intencje, gdy nie mam obaw, że ktoś mnie po raz kolejny wykorzysta…
I problem w tym, by umieć sobie odpowiedzieć, czego oczekuję od danej relacji. Wtedy łatwiej będzie można rozpoznać źródło konfliktu. Człowiek, który ma problem z wchodzeniem w relacje, powinien szczególnie rozeznawać swoje oczekiwania. Być może to głównie w nim tkwi problem?
Jest jeszcze kwestia rozbudzania czyichś oczekiwań. Często bywa, że u samego początku znajomości jedna ze stron daje takie sygnały, które świadczyłyby o pragnieniu wejścia w bardzo bliską relację. A potem ni stąd, ni zowąd zachowuje się zupełnie nieadekwatnie do tego. I dziwi się, że ktoś spodziewał się czegoś innego. To pokazuje, jak bardzo powinniśmy być odpowiedzialni za to, jakie sygnały dajemy tym, z którymi wchodzimy w relacje. Powinniśmy być w tym konsekwentni. Nie dawać nadziei na bliskość tam, gdzie jej nie chcemy… Bo można kogoś bardzo zranić.
I nie miałabym tych przemyśleń, gdyby nie doświadczenia zawierania relacji w ostatnich kilku latach... Relacje powinny tworzyć się w sposób naturalny, nie wymuszony, bo wtedy nie oczekiwania są ich wyznacznikiem, choć nadal w nas tkwią i nie jesteśmy w stanie się od nich oderwać tak całkowicie.
Dlatego warto sobie ich obecność uświadamiać...