szkolne zamyślenia

pierwsza lekcja...

dodane 14:56

 

Mimo, iż mam już plan lekcji, dzisiejszy dzień każdy wychowawca spędził ze swoją klasą. I dobrze, bo spraw było mnóstwo, tak, że z ledwością wystarczyło mi te kilka godzin.

Plan mam jeden z gorszych od kilku lat, ale dzięki niemu będę miała możliwość być na porannej Mszy św., co jest jedynym jego plusem. Z doświadczenia jednak wiem, że plan to rzecz względna i można się do niego przyzwyczaić, gdy tylko poustawia się wszystkie inne sprawy. W zeszłym roku nie zmienił się ani razu…

Moja klasa? O jednego ucznia - łobuziaka mniej, co dziś wyraźnie dało się odczuć. Jednak posadzenie ich w ławkach, by gadający ze sobą nie byli blisko siebie, było raczej czymś niemożliwym, bo większość całkiem nieźle porozumiewa się z każdym. Stąd nie ma optymalnego układu, choć każdy siedzi w osobnej ławce. Poza tym trzeba jeszcze dopasować ich wzrostem, a wyrośli niektórzy bardzo.

Atmosfera w klasie była dziś całkiem miła, poza tym, że Sylwkowi zmiana ławki z drugiej na pierwszą zajęła całe dwie godziny. W chwili polecenia, by zmienił miejsce, usłyszałam zdecydowane „nie”, potem powtórzone kilkakrotnie – „nie chcę”. W końcu dwugodzinna przepychanka słowna doprowadziła do wykonania polecenia. Co uznałam, za pierwszy sukces pedagogiczny w tym roku szkolnym (oby nie jedyny i ostatni).

Dzieci były serdeczne i uśmiechnięte, myślę, że z radością przyszły do szkoły, choć nauka nie nalezy do ich ulubionych zajęć. Ja też musiałam stwierdzić, że jednak zatęskniłam za szkołą, no a przede wszystkim, za moimi urwipołciami.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024

Ostatnio dodane