ON i ja...
kilka pohomilijnych przemyśleń...
dodane 2011-08-14 23:00
Są ludzie, którzy z własnego cierpienia uczynili sobie cel życiowy. I choć ciągle narzekają, biadolą, ubolewają nad sobą, tak naprawdę nie chcą, by to cierpienie się skończyło, nie chcą z niego wyjść. Być może kobietę kananejską nękała ta przypadłość? Może dręczenie córki przez złego ducha w jakimś stopniu było przez matkę zawinione? Jezus znając serca ludzkie, wie, co kryją, wiedział też, co było w jej sercu.
Kobieta krzyczała, a Jezus milczał. Celowo? Chciał, by coś przemyślała? Zapewne tak.
Może to milczenie sprawiło, że w końcu przyszła do Niego? Bo właśnie wtedy Jezus zaczyna z nią rozmawiać. Tak, człowiek chcąc uleczenia, musi podjąć się trudu przyjścia do Jezusa.
Być może jej serce zaślepione było pychą? I dlatego najpierw Jezus chciał uleczyć jej serce, by dopiero potem uzdrowić jej córeczkę? Mówi przykre słowa, ale determinacja kobiety jest tak wielka, że decyduje się przyjąć to upokorzenie, by nadal prosić. I właśnie w tym momencie, gdy Jezus widzi, że serce kobiety jest uleczone (z pychy, cierpiętnictwa), daje jej to, o co prosi.
"Nie dam cukierka temu, kto potrzebuje środków przeczyszczających" - mawiał ojciec Pio, który otrzymał od Boga dar czytania w ludzkich sercach. Ludzie zbyt często oczekują i od Boga cukierków. Tylko, żeby On je nam dał, trzeba przyjść do Niego, a nie stać z daleka i krzyczeć, użalać się nad sobą, a tak naprawdę nie chcieć z tego, co nas nęka, wyjść.
Chyba już rozumiem, dlaczego czasem ON pozwala, bym doświadczyła upokorzenia. Nawet jeśli jest ono niesprawiedliwe. Bo być może w tym momencie ten "środek przeczyszczający" jest mi bardziej potrzebny niż cukierek? Może On chce w ten sposób nauczyć mnie pokory, nawet jeśli ktoś celowo rani? ON zawsze daje to, co dla mnie najlepsze, nawet jeśli są to środki przeczyszczajace. Jeśli dla mojego ficzycznego zdrowia byłyby mi one potrzebne, nie zawahałabym się ich zastosować. A czy życie duchowe, wieczność nie są ważniejsze? To dlaczego z ręki Boga z wdzięcznością ich nie przyjmować?
Sporo przemyśleń przyniosło mi dzisiejsze kazanie (w sąsiedniej parafii ;o)) i pozwoliło mi nieco zrozumieć ostatnie doświadczenia, by w końcu przestać się buntować...