ON i ja...
BÓG zawsze daje w nadmiarze...
dodane 2011-08-02 22:32
Jeszcze rano nie wiedziałam, że wyląduję dziś na Tour de Pologne. Moja koleżanka zadzwoniła, czy się z nią wybiorę. Poinformowałam ją, że jeszcze nie byłam na Mszy, a chciałabym na niej być. Powiedziała, że zobaczy w necie, gdzie w pobliżu o tej porze będzie Msza. Miała być w najbliższym kościele, jakieś pięć minut drogi od miejsca, gdzie stałyśmy. Trzeba było zrezygnować z oglądania do końca ostatniego okrążenia, by na nią zdążyć. Problem jednak w tym, że jak doszłyśmy do kościoła okazało się, że Msza zaczęła się pół godziny temu.
Nawet nie miałam pretensji, powiedziałam tylko – trudno – Panie Boże wiesz, że chciałam być na Mszy. Wróciłyśmy na ostatnie okrążenie. Po skończonym etapie podjechałyśmy jeszcze do Oblatów, zorientować się, czy przypadkiem tam coś ciekawego się nie dzieje.
Kościół był otwarty, trwała Adoracja. Zostałyśmy na niej. Przynajmniej to – pomyślałam i w tej myśli trwałam do końca. Po Adoracji rozpoczęła się Msza dla wspólnoty "Niniwa", która, jak się domyśliłyśmy, w pierwsze wtorki miesiąca ma swoje modlitewne spotkanie.
Czyż Bóg nie jest wspaniały? Dał w nadmiarze, którego się zupełnie nie spodziewałam. Do tego dał mi Siebie pod dwiema postaciami…
Teraz już wiem, po co była ta pomyłka z godziną Mszy św. – On chciał mi dać znacznie więcej, niż sama chciałam. Bo taki jest Pan Bóg. Tylko, że ja, zwłaszcza, gdy coś dzieje się nie po mojej myśli, nie zawsze potrafię w to uwierzyć…