ON i ja...
prawda o mnie...
dodane 2011-07-11 20:29
Zainspirowana wczorajszą rozmową z Majką, która przypomniała mi, że kiedyś o postrzeganiu prawdy o sobie tu pisałam i przedstawiłam ją - wtedy tylko słownie - jako kwadrat, postanowiałam dzisiaj takowy sporządzić. (Skorzystałam z mojej wiedzy geograficznej - w ten sam sposób tłumaczę dzieciom długość i szerokość geograficzną, ale oczywiście na kole, nie kwadracie ;o))
Tak naprawdę prawda o człowieku to bardzo delikatna sprawa...
to jest cała prawda o mnie
ten kwadrat oznacza tę prawdę o mnie, którą znam i ja, i znają ją inni
ten zaś oznacza prawdę o mnie, którą znam tylko ja, nie znają jej inni
to prawda o mnie, którą znają inni, ale nie znam jej ja
i wreszcie prawda, której nie znam ani ja, ani nikt inny (zna ją na zapewne BÓG)
Niestety, tak, jak o sobie tu na ziemi nie poznamy do końca prawdy, tak tym bardziej nie poznamy jej o drugim człowieku. Dlatego wszelkie "dobre rady", zwłaszcza w sytuacji, gdy kogoś tak naprawdę się nie zna, albo wydaje się, że się zna, mogą być bardzo niebezpieczne. Dlaczego? Bo człowiek sam powinien dochodzić do prawdy. Nawet w kierownictwie duchowym kierownik pownien nakierowywać na prawdę, którą widzi, a nie wprost ją nazywać. Bo człowiek uwierzy w tę prawdę dopiero wtedy, gdy sam się o niej przekona. A jeśli zbyt wcześnie odkryje się przed kimś prawdę, to człowiek na nią może się zamknąć. I może nigdy jej nie odkryć. Mogę komuś coś powiedzieć wprost, jeśli zapyta, jednak powinnam wstrzymać się od wydawania osądu. Chyba, że mówię o swoich uczuciach, którymi ktoś mnie zranił, wtedy potrzeba pewnej oceny zachowań. Ale to znów inny aspekt relacji z drugim człowiekiem...