ON i ja...
postrzeganie...
dodane 2011-07-10 08:36
Na wieczorną Adorację wybrałam się pieszo, ostatecznie sąsiednia parafia to nie koniec świata, choć już inne miasto ;o)) Droga sprzyjała myślom, które gdzieś tam cały dzień chodziły mi po głowie. A dziś wstając skoro świt (obiecałam obudzić koleżankę, która wyjeżdżała do Francji), myśli powróciły…
Odkryłam, zresztą już nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni, jak wielki wpływ na to, jak odbieram drugiego człowieka są wcześniejsze doświadczenia z nim. Jak trudno oderwać się od zranienia, najczęściej zadanego sobie samemu przez zazdrość, nieakceptację, pochopne osądzenie lub niezgodność interesów. Jak często osobiste frustracje i problemy wywołują agresję wobec kogoś, kto z podobnymi, jak moje, problemami sobie lepiej radzi. Jak słabość ludzka potrafi z najszlachetniejszego człowieka (żeby nie było wątpliwości – nie uważam siebie za takiego) zrobić potwora. Do tego kilka ploteczek, półprawd, sugestii i postrach świata gotowy.
Czasem można być zranionym nie do końca z własnej winy, wtedy też trudno patrzeć na kogoś z wyrozumiałością, że jako i ja, posiada wady, słabości i zdarza mu się upaść. Nie wiem, skąd bierze się przeświadczenie, że w momencie zranienia winna jest tylko ta druga strona. Rzadko wina jest po jednej tylko stronie…
Jak trudno wyzwolić się od obrazu, który o kimś drugim, gdzieś tam głęboko utkwił, jak niemożliwym staje się patrzenie na niego w sposób czysty. I jak szybko znajduje się potwierdzenie swoich wyobrażeń w czyimś działaniu, mówieniu, pisanym słowie. Jak trudno w takich sytuacjach o obiektywne uznanie czyichś słabości,ale i dobra, sukcesu, radości. Jak pochopnie posądza się kogoś, że udaje lub kłamie, kiedy to, co robi, nie zgadza się z moją wizją. Jak chętnie wypatruje się czyjegoś upadku tylko po to, by znaleźć potwierdzenie tego, co się o nim myśli. Istnieje też takie wówczas niebezpieczeństwo, że widzi się zło nawet wtedy, gdy go nie ma…
Jest też druga strona medalu… w tym czasie doświadczyłam też sporej życzliwości od osób, których w ogóle nie znam. Myślę, że właśnie to doznanie sprowokowało moje myśli, którymi się tu dzielę. Okazuje się możliwym patrzenie na człowieka w sposób życzliwy, bez uprzedzeń. Jak wiele można by w życiu, w relacjach z drugim zmienić, gdyby patrzeć na ludzi w sposób czysty, oderwać się od uprzedzeń, co tu kryć – często wyimaginowanych.
Na dworze grzmi i właśnie zaczął padać deszcz, a w moim sercu pokój, choć nie do końca radość. Wczoraj pojawiły się łzy. Wszak jestem tylko człowiekiem, który też czasem coś czuje i cierpi, choć niekoniecznym uważa tym się tu dzielić …
Panie, wtulam się w Twoje ramiona, od razu mi lżej i jaśniej… dzięki!
No i jak to wklejam tu - na dworze wyszło słonko, czyż BÓG nie jest WIELKI? ;o))