ON i ja...
kolejna refleksja nad prawdą...
dodane 2011-07-09 10:52
Nie ukrywam, że zaistniała na moim blogu dyskusja trochę mnie zniechęciła, by cokolwiek swojego tu pisać.
Ale podczas dzisiejszej Mszy dotarły do mnie jakoś mocniej słowa: „Więc się ich nie bójcie. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie jawnie, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.”
Mt 10,26-27.
Wprawdzie słowa dotyczą prześladowań za wiarę, we mnie jednak zrodziła się inna refleksja. Przypomniało mi się, jak, bodajże przed dwoma laty, dotarła do mnie informacja, która świadczyła o czyimś ewidentnym oczernieniu mnie. Ponieważ grono wspólnych znajomych było spore, nie wiem, do ilu z nich ono dotarło i czy jeszcze się powtórzyło. Wówczas nie dociekałam, ani nie próbowałam tego z nikim rozwiązywać. Z późniejszych relacji z tą osobą, odczułam wielką agresję i złość, choć w pewnym momencie zrobiłam gest ku pojednaniu. Nigdy nie poznałam źródła tejże agresji.
Przyszła i taka myśl. Skoro wtedy umiałam to pozostawić i nie dociekać, nie drążyć, nie zabiegać o wybielenie siebie, dlaczego nie mogę tej próby publicznego szkalowania mnie po porostu potraktować w ten sam sposób?
Zawsze prawda i pragnienie pokory były i nadal są dla mnie ważne (nic się w tym względzie nie zmieniło). Świadczy o tym wiele tutejszych wpisów.
„Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione” - mówi dziś i do mnie Jezus. Kiedyś i tak nasze zakłamanie, nieszczerość, oszczerstwa, pomówienia, domniemania, krzywdzące osądy zostaną wyjawione. Podczas sądu ostatecznego zobaczymy, ile naszego zła i dobra i w jaki sposób wpłynęło na życie nasze i innych. I znów pewno zobaczę, jak BÓG z tego, co złe, wyprowadzał dla mnie i dla innych dobro.
Dlatego dziś już jestem spokojna… Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli… Będę nadal pisać...