lekcja regionalna w 5a...
dodane 2011-06-07 15:01
Rok szkolny zmierza ku końcowi. Sala lekcyjna nagrzana. A to sprzyja rozdrażnieniu mojemu i dzieciaków. I gadające wszystkie dzieci na raz. Dostaję białej gorączki. To lekcja regionalna z moją 5a. Załatwiam kilka klasowych spraw. Jak zwykle zajmuje mi to strasznie dużo czasu, zanim dopuszczą mnie do głosu i zanim cokolwiek usłyszę przez szczebiot gadających buzi.
Ola – przylepa, na wszystkich moich dyżurach chodzi ze mną, pyta o wszystko, opowiada o sobie – na lekcjach daje mi nieźle popalić. Jest niegrzeczna i niemiła, pyskuje i nieładnie odpowiada.
Sylwek, który systematycznie biega do mnie na kółko gitarowe, ale na którym tylko siedzi z gitarą. Zastanawiam się, czy chodzi tylko o to, by pobyć w mojej obecności, czy też faktycznie chce się czegoś nauczyć? Na lekcjach pyskuje, jest arogancki, bezczelny.
Nie umiem ogarnąć zrozumieniem tych postaw...
Do tego Łukasz, który nie przejdzie do następnej klasy, manifestuje swoje ‘zadowolenie’ i luzactwo , rozwala swoim zachowaniem każdą lekcję. Jeszcze Tymek, który stale ma coś do powiedzenia, Darek, który upomina wszystkich i wtrąca się w każdy mój dialog z innymi. Wiecznie gadająca Beata, Daria, Kinga, Ech...
To piąta, dziś właściwie szósta, moja lekcja, zarazem ostatnia, a ja wychodzę ze szkoły, jakbym była po ośmiu.
I Sylwia, ktora w całej trudnej klasie, radzi sobie nieźle z każdym kolegą, koleżanką. Myślę, że w domu wychowuje się ją w wielkim szacunku do ludzi. Nie robi jej różnicy, czy ktoś jest z dobrego, czy z biedniejszego, czasem nawet zaniedbanego, domu. To nieprzeciętna pod tym względem, jak na dzisiejsze czasy, dziewczynka.
Na szczęście przygotowała materiały na lekcję i mogliśmy jakoś przetrwać do końca.