ON i ja...
czy...
dodane 2011-03-12 16:16
Ktoś kiedyś, przy jakiejś okazji powiedział, że w pewnych sytuacjach nie należy zadawać pytań zaczynających się na „czy”, bo odpowiedź na nie „tak” lub „nie” nie zmuszają do wejścia w głąb. Nie każdego pobudzają do autorefleksji. No chyba, że na końcu doda się „dlaczego”.
I niestety częstym felerem naszych rachunków sumienia jest to, że pytania zaczynają się słowem „czy”.
Dlaczego uważam, że to nie jest najlepsza forma? Bo jak się okazuje odpowiedź stwierdzająca lub zaprzeczająca sprawia, że przyznajemy się, czy też później spowiadamy się, ze skutków naszej słabości, a nie z tego, co jest jej prawdziwą przyczyną.
Spróbuję to przybliżyć na podstawie zazdrości. Np. Jeśli byłabym zazdrosna, to powodów może być wiele. Mogę zazdrościć z powodu pychy – bo ktoś jest lepszy ode mnie, albo z chciwości – bo ktoś ma więcej ode mnie, albo ma coś lepszego, albo jeszcze z powodu nieczystości – bo uważam, że to ja powinnam być traktowana jako główny obiekt pożądania w towarzystwie męskim. I zatrzymując się tylko na stwierdzeniu, że jestem zazdrosna, nie idę w głąb i nie znajduję przyczyn wielu innych moich grzechów. A rozpoznanie głównej wady, głównej mojej słabości pozwoli popatrzeć na całe moje zło inaczej. Pozwoli, bym lepiej rozumiała, dlaczego tak, a nie inaczej czasem reaguję. Również w innych sytuacjach, nie tylko przy pojawiającej się zazdrości.
I jeśli złapię się na tym uczuciu, to nie jest ono grzechem. Gdy nie robię nic więcej (co chyba jednak rzadko się zdarza), tylko męczę się z nim, nie jest jeszcze złem. To fakt. Ale może warto także wtedy poszukać jego przyczyn? Pojawienie się złej emocji nie jest grzeszne, ale ma gdzieś swoją przyczynę. Może spowiednik powinien spytać, dlaczego byłam zazdrosna i o co? Nie wiem – może się mylę, spowiednikiem nigdy nie będę, na szczęście!
Czy pojawienie się złych emocji, gniewu, złości, zazdrości można wykorzystać ku dobremu? Teoretycznie tak. Ja, niestety nie mam takich doświadczeń. Nie pamiętam, by mi się to udało. Sukcesem jest już, jak nie dam się tej emocji sprowokować. Ale nierozpoznana przyczyna gdzieś we mnie tkwi i uciszona w jakimś momencie może wybuchnąć, i to w zupełnie niespodziewanej sytuacji. A wtedy zacznę się oskarżać o zło, którego we mnie nie ma, a nie zauważę tego, które jest i które jest moim prawdziwym problemem.
Dlatego tak ważnym jest dla mnie, by poznać prawdę o sobie na tyle, na ile to tu na ziemi jest możliwe –
i o to, proszę Cię, Panie.