cierpienie?
dodane 2011-01-25 10:25
Takie zrodziło się we mnie przemyślenie o cierpieniu, w związku z dzisiejszym świętem Nawrócenia św. Pawła…
„Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.”
Flp 4,12-13
Czy jeśli ktoś nie narzeka, nie biadoli na swój los, znaczy, że nie ma pojęcia co to ból, zranienie?
Czy jeżeli ktoś z radością podejmuje codzienne wyzwania, obowiązki, znaczy, że jest szczęśliwcem?
Czy jeżeli ktoś odczuwa szczęście, które odnalazł w Bogu, w pełnieniu Jego woli, znaczy, że nie wie, co to choroba, samotność, opuszczenie? Czy uważa, że to, czego doświadcza to najlepsze co go w życiu spotkało?
Jeśli ktoś nie opowiada, nie krzyczy całemu światu o swoich kłopotach, ranach, poniżeniu, nie znaczy, że tego nie doświadcza. A może ból wtedy jest większy, bo nie wyrzuca go z siebie? Nikt nigdy go nie pożałuje, nie będzie współcierpiał.
Niektórzy, użalając się na swój los, są przekonani, że ten, kto nigdy się nie skarży, ten kto się do życia i ludzi uśmiecha, nie ma pojęcia o trudnościach, nigdy nie doznał cierpienia…
Och jak bywa to złudne. Może kiedyś w wieczności się okaże, że ten, kto żył w pokoju i radości znosił o wiele większe cierpienia, niż ten, który się całe życie nad sobą użalał, wymuszał na innych, by go pocieszali, zauważali, nim się zajmowali?
Miarą cierpienia nie jest ilość wypowiedzianych słów skargi… Miarą cierpienia bywa czasem milczenie.
I nie wolno o kimś mówić, że nie wie, co to jest cierpienie, co to jest życie, bo niczego nie doświadczył. Wszak nie wiadomo, jaki dramat kryje się za uśmiechniętą twarzą, spokojem serca. Wolno jedynie mówić, że samemu nie cierpi się tak, jak cierpią inni.
Najczęstszym, bo też ulubionym, tekstem, który wpisuję dzieciakom do pamiętników jest:
"Nie wtedy smutku odbicie, gdy łzy rzęsiste się leją,
bywa, że w sercu łamie się życie, a usta ciagle się śmieją."