ON i ja...
zapracowany mój Anioł Stróż...
dodane 2011-01-06 16:36
Podjeżdżam na stację benzynową. Leję paliwo do pełna (nawet nie wiedziałam, że tak wzrosła cena paliwa). Podaję w kasie kartę.
– Ta karta jest już nieaktualna.
– Ups, zapomniałam, że zaczął się już styczeń. Nowa karta została w domu. Co mam zrobić? Nie mam przy sobie gotówki.
– Dzwonić po kogoś, by przywiózł pieniądze.
– To niemożliwe…
– Do pół godziny jest pani w stanie dowieź kartę lub pieniądze?
– Tak.
– Bo potem dzwonimy na policję i zgłaszamy ucieczkę.
Fajnie jest, pomyślałam. Dobrze, że zdecydowałam się tankować dopiero u siebie, a nie u rodziców. Wsiadłam w samochód i mimo iż znam te okolice jak własną kieszeń, nie zauważyłam, że jadę pod prąd uliczką jednokierunkową (pomyślałam, że tędy mam bliżej do domu, dlatego nie jechałam jak zwykle).
Pisk opon i dźwięk klaksonu uświadomił mi, że chyba powinnam była ustąpić pierwszeństwa. Ale przecież nie było STOP. No tak, nie mogło być, skoro jechałam pod prąd...
Aniele Stróżu, dobrze, że tam byłeś – przeszło mi przez myśl. No i chyba nieźle musiałeś się nabiegać, by załatwić mi bezpieczny przejazd… dzięki ;o))
Tak, mój Anioł Stróż ma ze mną sporo roboty... (przynajmniej mu się nie nudzi!!!), czasem wyobrażam sobie, jak co chwila poprawia swoją aureolę, która mu się zsuwa, gdy musi nadążać za moim myśleniem i działaniem. Pewno będziemy mieli sobie w niebie wiele do opowiadania ;o))