ON i ja...
bo to, co nas spotyka przychodzi spoza nas...
dodane 2010-12-06 16:46
Spoza nas (wiersz z banałem w środku)
nie bój się chodzenia po morzu
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych danych
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo
przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas
ks. J. Twardowski
To niesamowite... tyle razy słyszałam już te słowa. Dziś jakoś skojarzyłam, że oddają moje ostatnie przemyślenia. To książka "Chata" robi swoje, jestem u jej kresu. Nie można już patrzeć na swoje życie i na Boga "oczyma" sprzed poznania jej treści.
I wiecie, choć:
w oczach innych jestem nieudacznikiem,
może ktoś chciałby mi dać kopa,
może ktoś uważa mnie za beznadziejną i bezwartościową,
popełniam błędy,
pragnę spraw dla mnie nieosiąglanych,
oczekuję, bez doczekania spełnienia,
staram się bezskutecznie o czyjeś wybaczenie,
niczego szczególnego nie osiągnęłam w życiu,
może nawet sporą części jego zmarnowałam,
chcę żyć z wszystkimi w zgodzie,
chcę być akceptowaną,
chcę być lubianą,
chcę być kochaną,
chcę być świętą...
to ON jest ponad tym wszystkim, po prostu na dzień dzisiejszy (wszak nie zawsze tak musi być...) nie boję się, nie przejmuje mnie to, ani nie martwi, nie dołuje - ON i ja - wystarczy, na dziś wystarczy ...
a to, czego nie rozumiem? no cóż chyba nie zawsze muszę wszystko rozumieć, ON jest ponad to...
wiem, że tak trzeba... i to daje mi pełny pokój i radość, (nie wiem, co na to sąsiedzi - słucham wciąż tej samej piosenki - to ta z wpisu wczorajszego), a jak się skończy czas Adwentu a potem Bożego Narodzenia, to zaszturmuję nią szkołę i parafię ;o))