ON i ja...
bezradność...
dodane 2010-10-07 21:55
Nie wiedziałam, że dzieci potrafią być tak okrutne. I to znów w mojej klasie. Całkowite odrzucenie nowego kolegi, który dołączył w tym roku. Z wulgarnymi wyzwiskami, z robieniem imiennej listy, na której wymagana była deklaracja, czy ktoś go lubi, czy nie, przypieczętowana własnoręcznym podpisem. Na szczęście przechwycona przez nauczyciela angielskiego. A dziś groźba pobicia i wymaganie wyniesienia się za szkoły. Nie wierzyłam własnym uszom. Od razu skierowałam sprawę do pani pedagog, która z prowodyrem rozmawiała osobiście.
Nie wiem co w takich sytuacjach mówić, by nie powiedzieć za dużo, by jakiegoś dziecka nie zranić, a powiedzieć tak, by wiadomo było o co chodzi i by zrozumiały swoje zło. Dziś dzieciaki mają spore problemy z przyznawaniem się do winy. Kłamstwo, krętactwo nie są postrzegane jako coś złego.
Ech, nie radzę sobie z takimi sytuacjami… Przerastają mnie, mogę tylko w takiej chwili powierzyć je Tobie, Panie…. No i może warto westchnąć do ich aniołów stróżów…