ON i ja...
poczucie winy?
dodane 2010-09-05 13:38
Mam za sobą doświadczenie, gdy moja Mama, kiedy zrobiłam w jej odczuciu coś niewłaściwego, próbowała wzbudzać we mnie poczucie winy. Myślę, że była przekonana, że tak trzeba w procesie wychowawczym. Trochę trwało zanim się w tym nie połapałam, zresztą dopiero już jako dorosła osoba. Nie mam jej tego za złe, bo to dziś sprawia, że nie mam trudności, by kogoś przeprosić, gdy rzeczywiście uznam swoją winę. Ale to też uwrażliwiło mnie na takie działania ze strony innych.
Wychwytuję je, choć nie zawsze od razu potrafię je nazwać. Czasem dopiero z perspektywy czasu widzę, że ktoś w ten sposób próbował odwrócić uwagę od swojej winy, bądź też winą obarczyć mnie. Jak szukał tysiąca potwierdzeń na swoje usprawiedliwienie. I pewno mnie też się zdarza tak postępować, choć dziś prawda jest dla mnie ważna, a ona nie pozwala na usprawiedliwianie się, gdy pojawia się cień wątpliwości na moją niewinność ;) W każdej krytyce jest kawałek prawdy, dlatego tak staram się patrzeć na to, gdy ktoś mnie o coś oskarża, czy zwraca uwagę. Oczywiście nie od razu to potrafię, czasem wymaga to czasu. I chyba rzeczywiście należy unikać krytykowania kogoś, na kogo nie jestem w stanie, z różnych względów, patrzeć obiektywnie. Tę myśl muszę zapamiętać.
Nigdy nie działam w czysty sposób – to jasne, dlatego zawsze się coś na moją winę znajdzie. To też wykorzystuje się we wzbudzaniu w kimś poczucia winy, a wykluczenia jej u siebie.
Tacy ludzie mają trudność z przepraszaniem, bo też nigdy w swoim mniemaniu nie popełniają błędów. Widzę to często u dzieciaków i niestety widzę również, jak im z tego powodu jest trudniej w relacjach z ludźmi i jak im z tym jest źle. Bo mnie nazwanie, przyznanie się do winy, nawet tylko przed sobą samą bardzo pomaga, choć zaburza obraz mojej osoby, albo raczej wyobrażenie o sobie. Początkowo boli, ale oczyszcza.