ON i ja...
"coś" innego ;o))
dodane 2010-09-04 11:29
A co mi tam. Po co ja się znów tą katechezą emocjonuję. Ostatecznie Pan Bóg jest ponad tym wszystkim. Ważne, by to, co się robi, robić jak najlepiej. ON wie, co z tym począć dalej – dlatego skasowałam poprzedni wpis i poprosiłam o skasowanie ich z innego bloga, no i zamieniam go na ten ;)
Wychodząc popołudniu z domu, stwierdziłam, że bardzo lubię ten moment weekendu. Korytarz co dopiero umyty pachnący świeżością. Dochodząca woń piekącego się w czyimś mieszkaniu ciasta, przeplatająca się z zapachem smażonych, zapewne na jutrzejszy obiad, rolad. A potem powrót do sprzątniętego z wielkim trudem i przełamywaniem lenistwa, mieszkania. Kiedyś jeszcze towarzyszył temu zapach pasty do podłogi. To był znak, że mieszkanie zostało ostatecznie posprzątane. Tak, można się zachwycić taką prozaiczną atmosferą ;)
Jak niewiele trzeba, by poczuć się dobrze, radośnie i spokojnie. Można być szczęśliwym, jeśli chce się być szczęśliwym. Ale można to szczęście niszczyć chorą rywalizacją, niezaspokojoną ambicją, pragnieniem wielkości i posiadania jedynej i wyłącznej racji, dowartościowywaniem się za wszelką cenę, udawaniem kogoś, kim się nie jest, dążeniem do tego, by świat kręcił się wokół mnie, niezauważaniem innych, pychą doskonałości. I pewno tysiącem innych niezaspokojonych pragnień, które wydaje się, że dadzą szczęście a które jedynie ranią i rozczarowują, mamią namiastką, czasem iluzją szczęścia.
Panie, czasem naprawdę „wystarczy, byś był, nic więcej, tylko byś był, nic więcej, by Twoje skrzydła otuliły mnie…”