dziel i rządź...
dodane 2010-08-12 10:23
Po czym poznać zwolennika, a po czym przeciwnika danej opcji politycznej? Ano po tym, że zwolennik złe decyzje nazwie pomyłką, błędem, a przeciwnik celowym, zamierzonym, specjalnym działaniem.
Idąc za tą myślą dalej, choć chciałabym być obiektywna - nie wiem, czy potrafię ;) nie nazwę decyzji o przeniesieniu krzyża pomyłką obecnego prezydenta, a celowym działaniem. Dlaczego? No bo patrząc na to, co wywołała i jak jest rozwiązywana jestem prawie przekonana (jasne, mogę się mylić), że chodzi o działania w myśl starożytnej zasady: „divide et impera” . To stara i praktyczna zasada rządzenia polegająca na wzniecaniu wewnętrznych konfliktów i występowaniu jako rozjemca zwaśnionych stron.
O co chodzi? O to, by skłócić naród, ale także Kościół. Co widać, że chyba się udaje po manifestacjach i komentarzach pisanych w miejscach, które mają kształtować nasze katolickie poglądy, a zamiast tego „robią” w swoje gniazdo. Kapłani, którzy dość często pisują o polityce, w kolejnym komentarzu krytykują za to Kościół. Pobąkują coś o wtrącaniu się Kościoła w sprawy polityki, który zamiast pocieszać naród i odpowiadać wierzącym, na pytanie „dlaczego ta tragedia?”, zajmuje się sprawami wyborów. Osobiście ze strony kapłanów nie usłyszałam żadnej agitacji ani razu, a słowa nawiązujące do tragedii owszem. To dość bulwersujące, że pisze takie rzeczy kapłan. No chyba, że pisze to na podstawie parafii, w której pracuje.
Owszem, zdrowa krytyka jest potrzebna, ale nie w klimacie pretensji i oskarżania i podważania autorytetów. Zdrowa ocena sytuacji, ale nie pisana z pozycji wszechwiedzącego i to w sposób autorytatywny, jedyny i słuszny. Nie mówię uczniom, że to, czy tamto postępowanie proboszcza mi się nie podoba, bo robić mi tego nie wolno. I choć nie byłby on moim autorytetem nie wolno mi go niszczyć w tych młodych i w żadnych innych ludziach. Jeśli dla mojego proboszcza biskup nie byłby autorytetem, nie powinien go niszczyć w moich i swoich parafianach oczach. Nie wolno mu podburzać przeciwko niemu. A czy wolno to robić w komentarzach wobec wszystkich ludzi wierzących?
Czasem czytuję komentarz o mdłych lub żadnych poglądach. Dopasowany do sytuacji. Śmiem powątpiewać, czy dobra Kościoła, umocnienia naszej wiary, choć pisany w imię obrony Boga i krzyża. I nie wiem, bo nie znam intencji, ale w moim odczuciu raczej napisany dlatego w taki sposób, bo piszący jest przeciwnikiem danej opcji politycznej. I nie potrafi obiektywnie spojrzeć na sytuację i spróbować ją w ten sposób ocenić…
To niełatwe stanąć ponad swoje polityczne przekonania, wiem. Dziennikarza, zwłaszcza katolickiego powinno być stać na obiektywizm i próbę zrozumienia wszystkich stron i szukania rozwiązań, a nie sianie fermentu. Bo o to w tym sporze chodzi. I sądzę, że jest po myśli tych, którzy ten konflikt wywołali. Takim narodem dobrze się rządzi, a i podzielony Kościół byłby niezłym kęsem.
~~~~~~~~~~~~~~
Edit (po zamieszczeniu tablicy):
„Macie, co chcieliście mieć” – powiedzą zwolennicy, nie wnikając w emocje i prowokacyjny charakter gestu, sposób załatwienia sprawy. Ciekawie czemu taki nagły i tajemniczy sposób?
Co zrobić? Ustąpić, w myśl zasady – „głupszemu trzeba ustąpić”, tylko czy będzie ich na to stać, by wznieś się ponad emocje, które wywołało to upokorzenie?
Tak… można jednak nie liczyć się z ludźmi i ich uczuciami i na dodatek uważać, że wszystko jest w porządku.