ON i ja...
obiektywizm?
dodane 2010-08-06 11:46
Trudno od nas ludzi, jakby nie było - słabych i grzesznych, wymagać absolutnego obiektywizmu. Będziemy postrzegać sytuacje, ludzi w taki sposób, by potwierdzić swoje własne teorie, oceny. Czasem nawet usiłując udowadniać, że czarne jest białe lub na odwrót. I chyba trudno tego się wyzbyć tak z dnia na dzień.
Świadomość tego, że moja ocena nie jest obiektywna jest już dużym krokiem naprzód. Przyznanie się do tego, że postrzegam kogoś, coś przez pryzmat swoich doświadczeń, oczekiwań, że nie potrafię na to inaczej spojrzeć, bo kogoś nie lubię, bo zalazł mi za skórę, bo nie zgadzam się z jego poglądami jest próbą uświadamiania sobie tego problemu, że jest we mnie. Bo ta postawa dopuszcza pomyłkę w swojej ocenie. Trudniej, gdy się jest przekonanym o swoim wybitnym obiektywizmie i o tym, że wobec wszystkich mam pozytywny stosunek, a moja ocena jest jedynie słuszna i oczywiście prawdziwa.
Jak sprawdzić obiektywność swojej oceny? Wystarczy wyobrazić sobie, jak oceniłabym daną (taką samą) sytuację, gdyby jej uczestnikami byli ci, których popieram, lubię i z którymi sympatyzuję? U mnie to działa, jeśli wyobrażam sobie, że jakieś zachowanie, które krytykuję, jest udziałem kogoś, kogo lubię, zauważam, że w ocenie byłabym o wiele ostrożniejsza, łagodniejsza. Może umiałabym nawet kogoś wytłumaczyć, usprawiedliwić. A może nawet to działanie uznałabym za wielce szlachetne. Wtedy chcąc nie chcąc muszę przyznać się do braku obiektywizmu. Ale nie zawsze o tym pamiętam, by to zrobić i czasem zdążę wcześniej taką, a nie inną ocenę wypowiedzieć wobec kogoś drugiego :(
Oczywiście, są też takie postawy co do których muszę uznać, że nie podobałyby mi się nawet u tych, których lubię ;)